piątek, 23 września 2016

od Wincentego - CD Vivian

- Amerykanin raczej nie mógłby pochwalić się moim akcentem - zauważył Wincenty powściągliwie i zacisnął rękę na krawędzi obitego pasiastą tkaniną krzesła, aż zabolało. Zmusił się do uśmiechu, próbując wyperswadować jakoś wypełzającej powolutku z ciemniejszych zakamarków jego umysłu panice, że powinna się odpieprzyć.  
To przecież tylko niewinne pytanie, nic poza tym, bezskutecznie uświadamiał sobie raz po raz w myślach. Takie, jakie zadają sobie normalni ludzie podczas normalnych rozmów. Nic ci nie będzie, do ciężkiej cholery.
- O, a więc Rosja? - spytała V z zaciekawieniem, przekrzywiając lekko głowę.
Gauthier miał wielką nadzieję, że dziewczyna nie jest w stanie nic wyczytać z jego twarzy. Nie chciał, by dostrzegła jego lęk - lub cokolwiek innego - i uznała go za niezrównoważone dziwadło.
Nawet jeżeli tak właściwie nim był.
- Rosja - przytaknął. - Tylko nie próbuj mi tu nucić Rasputina, bo nie ręczę za siebie i swoją patriotyczną naturę - zastrzegł i zaśmiał się, mając nadzieję, że dziewczyna nie uzna jego słów za nic więcej ponad niewinny żart.
V w odpowiedzi uniosła ręce w obronnym geście; na miejscu niewinnej miny szybko jednak pojawił się uśmiech. Wincenty wprawdzie już za pierwszym razem zauważył, jak bardzo jest jej z nim do twarzy, teraz jednak dopiero miał szansę w pełni docenić urodę tego zjawiska. 
- Chociaż tak właściwie to teoretycznie pochodzę z Francji - dodał, jakby zachęcony jej reakcją, siląc się na pozornie swobodny ton i wzruszając nieznacznie ramionami. - Dosyć zabawna historia, ale niestety zabrakłoby mi chyba nocy, by ją opowiedzieć.
Urwał na chwilę.
- Nigdy nie byłem w Holandii - stwierdził z zastanowieniem w głosie. - To prawda, że sadzicie w ogródkach marihuanę zamiast róż?

<Vivian? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz