wtorek, 6 września 2016

od Margaret - CD Darcy'ego

- Och, właściwie to to był wirus, nie bakteria - odpowiedziała, podążając za współlokatorem do kuchni.
Po drodze wstąpiła jeszcze do swojego niewielkiego, zagraconego różnej wielkości pojemnikami zawierającymi niezidentyfikowane obiekty zanurzone w formalinie, by zostawić na niestarannie pościelonym łóżku teczkę i torbę. Zgarnęła jeszcze z biurka gumkę do włosów, by mieć czym okiełznać niesforne loki, które po całym dniu pracy stały się wyjątkowo nieskore do jakiejkolwiek współpracy - nawet tej polegającej na zwyczajnym nie przeszkadzaniu, nie wspominając już o jako takim wyglądaniu, o którym nie było co nawet marzyć.
Nim wkroczyła do kuchni, Darcy zdążył już wypakować zawartość siatki na blat stołu kuchennego. Większości zakupów raczej nie stanowiły artykuły spożywcze, może prócz dwóch kefirów, tuńczyka i bułek.
- Niby influenzavirus, ale taki ni w pięć, ni w dziesięć, że nijak nie mogliśmy dojść do tego, co to dokładnie jest - kontynuowała, otwierając lodówkę i zaglądając do niej z próżną nadzieją głodnego jak wilk człowieka, który jest boleśnie świadom faktu, że nie zostało mu do jedzenia nic ciekawego, ale mimo wszystko liczy na cudowne pojawienie się chociaż kawałka pizzy na górnej półce. - W końcu okazało się, że to ten od ptasiej grypy. Przegrałam zakład, bo obstawiałam hiszpankę, także wiszę Mallory'emu kawę.
Z racji tego, że cud się nie zdarzył i żaden zbłąkany kawałek fast fooda nie zabłądził przypadkowo do ich lodówki, wyjęła parę jajek, coś, co przy odrobinie dobrej woli można było nazwać w miarę świeżą i nawet zjadliwą wędliną, pozostałości kostki masła i oklapniętą resztkę szczypiorku. Umieściła to wszystko na wąskim, trochę porysowanym blacie i przyjrzała się swojej przyszłej kolacji krytycznym, ale i pełnym rezygnacji wzrokiem.
O tak, zdecydowanie przydałoby się, żeby któreś z nich wybrało się na jakieś większe zakupy. Może i Margaret znała się na opiece nad domem jak przysłowiowy koń na gwiazdach, ale nawet ona wiedziała, że podstawowe artykuły spożywcze jednak wypadałoby mieć, chociażby po to, żeby móc poudawać przed znajomymi, że umie się gotować coś więcej niż wodę na herbatę.
- Piszesz się na jajecznicę? - zapytała, zaglądając do szafek w poszukiwaniu patelni. - Mam nadzieję, że uda mi się ją jakoś w ogóle sklecić z tych staroci, które mamy.

<Nah, Star Trek będzie w porządku.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz