sobota, 24 września 2016

od Vivian - CD Wincentego

Vivian zaczynała się czuć coraz swobodniej w towarzystwie Wincenta. Chociaż praktycznie w ogóle go nie znała, to dawno nie rozmawiała z nikim w ten sposób. A jeśli się jej zdarzyło to była już wtedy niezłe ujarana i miała wrażenie, że gada z aniołkami.
- No może bez przesady - roześmiała się dziewczyna - A właściwie... Tak, to prawda. Tam można hodować zioło w domu, nawet na balkonie.
Jeszcze kilka lat temu przecież sama tak robiła. Na ich osiedlu nie istniało prawo, nieletni chodzili z blantami po ulicach. Nawet jeśli ktoś wezwał policję, to ta zwyczajnie nie przyjeżdzała. Czasem, kiedy jakiś młody, nieświadomy funkcjonariusz to zrobił, kończył z rozbitym radiowozem i głową albo bez kilku zębów.
- Z tego co mi wiadomo, to tutaj, w Chicago jest legalna jedynie do celów medycznych - powiedział, podnosząc do ust szklankę i upijając łyk wody
- Masz racje, ale receptę jest bardzo łatwo podrobić - i wtedy zorientowała się, że prawdopodobnie powiedziała nieco za dużo, lecz nie dawała tego po sobie poznać.
Jednak uśmiech zszedł z jej twarzy. Mimo to, że nigdy nie interesowało ją co pomyślą o niej inni, to niespecjalnie chciała, żeby Wincenty uznał ją za ćpunkę. Bo choć marihuana teoretycznie narkotykiem nie jest, to wielu ludzi tak właśnie myśli.
- A co, próbowałaś tak kiedyś robić? - zapytał mężczyzna pół żartem, pół serio
- Nie, no co ty… - wymruczała pod nosem w odpowiedzi
Na chwilę zapadła między nimi niezręczna cisza. Vivian nie wiedziała co powiedzieć, żeby jeszcze bardziej nie pogorszyć swojej sytuacji, choć miała jeszcze cień nadziei że jednak niczego się nie domyślił. W pewnym momencie dziewczyna wstała i wzięła swoje rzeczy jakby szykując się do wyjścia.
- Muszę się zbierać, bo pies rozpierdoli mi mieszkanie jeśli z nim nie wyjdę - wyjaśniła szybko - Chyba, że masz ochotę się jeszcze przejść.


<Wincenty? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz