sobota, 17 września 2016

od Reia - CD Wincentego

Nagły strzał zdziwił chłopaka, który myślał, że wszystko pójdzie sprawnie bez dalszych problemów. Widząc, że ghul został nagle postrzelony, skorzystał z okazji nieuwagi mężczyzny jego osobą podbiegając te parę kroków więcej złapał go jedną rekom za szyję z dużą siłą przygwożdżając go jeszcze bardziej do ściany, w tym samym czasie drugą ścisnął jego nadgarstek, przy czym skusił swój następny strzał który był namierzony na sam środek głowy postrzelonego już raz ghula. Docisnął ją z impetem obok głowy przestraszonego do reszty człowieka który właśnie upuścił jego pewnie jedyną broń na ziemie, a przed paroma sekundami myślał już, że uda się mu wyjść z całej sytuacji cało. Właśnie zdał sobie sprawę jak bardzo się mylił. Rei przybliżył się do jego prawego ucha i nie puszczając go z uścisku szepnął mu parę słów, które miał nadzieje uprzedzą mężczyznę przed jakimiś dalszymi posunięciami.
-Spróbuj się poruszyć, a połamię ci wszystkie kości. Bez żadnych numerów. - czując jak jego nowa ofiara powoli spojrzała na niego kątem oka, wiedząc że najwyraźniej boi się odwrócić głowę w stronę wampira nawet na milimetr. Natomiast Suzuya ignorując całkowicie jego niegroźne działanie, spojrzał na szyję, która miała na sobie już parę świeżych siniaków.
Wtedy przypomniał sobie o pragnieniu, który zaczynał być już przytłaczający. Nie pił żadnej krwi od paru dobrych dni, co nie jest za zdrowe dla jego drobnej, chudej osoby. Nie chciał zajmować zbyt dużo czasu, zdawał sobie sprawę, że jego towarzysz w pogoni jest dość ciężko ranny.
Bez dłuższej chwili zastanowienia wbił się w szyję nie aż tak bardzo wyższego od niego mężczyzny, tym samym przyciskając prawie zmiażdżoną wcześniej krtań w taki sposób, że ten zaczął się powoli dusić. Wampir musiał przyznać, że mimo chwilowej przerwy od posilania się, ta krew nie była za dobra, coś dziwnego jak na człowieka. Nie mógł jednak narzekać, nadal wolałby tą o wiele bardziej od tej ghuli lub wilkołaków. Był jednak pewny, że pijał o niebo zdrowsze, słodsze i sycące. Ale zawsze lepsze to, niż nic. Kiedy skończył, położył swoją druga dłoń obok tej na szyi i przycisnął mocno, tym samym dusząc ofiarę. Puścił bezwładne ciało, które upadło na ziemie jak ciężki worek ziemniaków i zwrócił się do ghula opierającego się o tą samą ścianę, najwyraźniej przyglądał się całemu zdarzeniu.

<Wincenty? Mi tam ta krew nie przeszkadza! ;D)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz