niedziela, 25 września 2016

od Roy'a - CD Ӧykü

Wsłuchałem się w śpiew dziewczyny. Słuchałem jej jak zaczarowany.
-Przepraszam...- przerwała na chwilę.
-Nic się nie stało... Masz super głos...- nadal nie mogłem wyjść ze zdumienia.
-Oj, nie przesadzaj...- zaśmiała się nerwowo.
-Ja tylko prawdę mówię...- chwyciłem kolejną kanapkę i zacząłem ją zajadać.
Siedzieliśmy w ciszy przez jeszcze jakiś czas.
-Miałem ci coś opowiedzieć, prawda? A więc słuchaj, nie poznałaś o mnie jeszcze całej prawdy...
Pierwszy września. Rozpoczęcie roku szkolnego, oraz mojej przygody z nauką. Miałem w tedy pójść do pierwszej klasy. Cieszyłem się z tego. Poznałem wiele niesamowitych osób. Miałem nawet swoją paczkę, nazwałem ją wraz z kumplami "Drużyna iron mana". Myślałem że takie czasy jakie w tedy przeżywałem będą trwać wiecznie. Myślałem że do końca naszej przyjaźni będziemy siedzieć na korytarzu i czytać komiksy, lub jeść cukierki. Kłopoty zaczęły się w drugiej klasie, po śmierci taty...
-Trzymaj się od niego z daleka... Jest z rodziny morderców...- po szkole chodziły dziwne plotki na mój temat. Z resztą. Dziwne? Raczej dość bliskie prawdzie. Po tym wszystkim, po zamknięciu wujka oraz oddaniu mnie w ręce babci, zacząłem pełnić rolę kozła ofipełnić, szło to w parze z moją depresją.
Codziennie po szkole byłem atakowany przez chłopaków ze starszych klas. Miałem jednak tego dość...
Pamiętam ten dzień doskonale... 12 maja... Około godziny 14...
Letni ciepły wiatr, który tańczył z trawą, popudzał moją wyobraźnię. Siedziałem na kamiennym murze, niedaleko lasu. Rysowałem. Mój spokój zburzył dzwięk głosy jednego z moich oprawców..
-Patrzcie, patrzcie... Nasz morderca planuję morderstwo na trawie... Ha ha ha!- chłopak nie mógł przestać się śmiać. W jego ślady poszły jego 'kumple'.
-Och, czyżby naszemu Roy'owi zabrakło języka w gębie?- chłopak udawał skruszonego. Denerwowało mnie to.
-Twój Roy siedzi tutaj i wszystko słyszy.- odszczeknąłem.
-Morda! Ja też tu jestem!
-Ja też. Mam pytanie. Używasz tego swojego pustego łba? Bo wiesz, obrażasz mnie i ranisz tymi słowami...
-Coś powiedział?!- chłopak się wkurzył.
-A jednak jesteś głuchy. ..- powiedziałem pod nosem, po czym zeskoczyłem z muru i wyjąłem swój świeżo naostrzony ołówek. Był bardzo ostry. Bez chwili zawachania dźgnąłem swojego oprawcę w udo. Ten zaczął wyć.
-Niby z ciebie taki super mięśniak a maże się już po lekkim ukłuciu...- chwyciłem swój zeszyt z rysunkami po czym chciałem już wracać, lecz poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem głowę by zobaczyć kto to, lecz już po chwili leżałem na glebie z rozwalonym nosem. Wstałem jakby nigdy nic i dotknąłem swojego nosa.
-Krew... Mimo wszystko wiedz że mnie do nie boli... Jednak wy, takie tępe karaluchy nie możecie tego pojąć... Wszak wasza rasa jest położona niżej łańcucha pokarmowego od nas...-szepnąłem po czym rzuciłem się na nich...
-Teraz już mam to za sobą...- szepnąłem cicho, po czym chwyciłem kolejną kanapkę i zacząłem nucić.


Ӧykü???? (Nie mam ani weny, ani energii ;-; dobranoc. )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz