środa, 14 września 2016

od Wincentego - CD Reia

Karlsson przylgnął do muru za sobą, jakby liczył, że przy odpowiednim nacisku zdoła się w niego wtopić i zwyczajnie zniknąć, a przynajmniej przedostać się na drugą stronę i uwolnić na chwilę od pogoni. Niczym dzikie zwierzę, które właśnie uświadomiło sobie w jak bardzo beznadziejnej sytuacji się znajduje, stał sztywno jakby nagle coś przemieniło go w marmurowy posąg - tylko po rozbieganym spojrzeniu, które błądziło po wąskim zaułku rozpaczliwie szukając drogi ucieczki, można było poznać, że to wciąż jest żywy człowiek.
- Macie tę cholerną torbę! - wrzasnął nagle trochę zbyt piskliwie, ciskając własność wampira w ich kierunku i jeszcze mocniej przylegając do ściany. - Bierzcie ją i odpieprzcie się!
Wincenty spojrzał na leżący na ziemi przedmiot i uśmiechnął się. Podniósł torbę i zarzuciwszy ją sobie na ramię, ruszył niespiesznie w stronę Elijasa, delektując się przerażeniem malującym się na jego twarzy.
Po cichych krokach tuż za sobą mógł poznać, że jego nowy towarzysz podążył za nim.
- Nie chcę twojej torby - oznajmił Gauthier pogodnie, zatrzymując się o kilka kroków od mężczyzny. - Przyszedłem tylko uregulować rachunki w imieniu pana Badajoza.
Zauważył, że prawa dłoń jego ofiary lekko przesunęła się w lewo, w kierunku kieszeni bluzy. Był gotów poręczyć głową, że Karlsson próbuje właśnie dyskretnie wyciągnąć nóż. Och, co za urocza wola walki.
- Zapłacę. - W głosie mężczyzny czuć było narastającą panikę. - Naprawdę zapłacę! Już mam te pieniądze, zapłacę!
- Przykro mi, lecz Badajoza znudziło czekanie na twoje pieniądze. - Wincenty wzruszył lekko ramionami, uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy. - Teraz chce twojego życia - oznajmił, a ostatnie słowa zabrzmiały bardziej jak warkot niż mowa. Ghul jednym susem pokonał dzielącą go od Elijasa odległość i chwycił go za gardło, chcąc zmiażdżyć mu krtań...
I właśnie wtedy rozległ się przytłumiony huk.
Wincenty zatoczył się do tyłu, zdezorientowany falą ostrego bólu, który pulsując rozlewał się od prawego obojczyka na resztę jego klatki piersiowej. Oparł się o ścianę i sięgnął do niego ręką. Z pewnym zdziwieniem odkrył, że obficie krwawi
A więc pistolet, nie nóż.
Wzdrygnął się, gdy rozległ się drugi strzał, a potem krótki wrzask. Nie dostał drugi raz, lecz był pewien, że kula przeznaczona była dla niego - może dlatego, że świsnęła mu tuż koło ucha. Gdy uniósł wzrok, zobaczył że jego wampirzy znajomy zdążył dobrać się już do szyi Karlssona.
Gauthier chciał się odezwać, ale uznał, że może lepiej poczekać, aż żongler skończy się posilać.

<Rei? I tak nie dostaniesz tej torby. Wincenty ją zakrwawił, więc ma do niej prawo! ;D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz