Wincenty już otwierał usta, by udzielić swojemu nowemu znajomemu odpowiedzi na to dosyć osobiste pytanie, ale nagle zamiast słów z jego gardła po raz kolejny dobył się przeciągły syk, bo właśnie w tym momencie igła białowłosego pierwszy raz przeszyła skórę przy brzegu rany. Resztę operacji ghul skwitował cichym acz dobitnym bliackij parazit doprawionym kilkoma innymi równie uroczymi wyrażeniami, cały czas wbijając wzrok w mur przed siebie...nie żeby czuł się nieswojo, czy tym bardziej słabo obserwując ruchy igły. Nie nie, ależ skąd. Po prostu nie chciał, o. Już i tak wszystko czuł, więc nie widział potrzeby jeszcze w dodatku oglądać.
- Wracając do twojego pytania - mruknął chrapliwie, gdy najgorsze było za nim i Reiowi zostało już tylko zakończenie szwu. Czuł się w pewien sposób zobowiązany do udzielenia mu odpowiedzi; wampir mógł przecież zwyczajnie go zostawić samemu sobie, a jednak postanowił mu pomóc. Miał u niego dług. - Płatnym zabójcą zostałem, by jakoś zarobić na pierwsze miesiące życia w Chicago. Rozumiesz, jako ghul mogłem połączyć przyjemne z pożytecznym i dostawać pieniądze za coś, co i tak bym robił. - Uśmiechnął się blado. - Trochę jak jakiś pisarz albo malarz.
- To całkiem zrozumiałe - stwierdził w odpowiedzi wampir dyplomatycznie, nie odrywając spojrzenia od swojego obecnego zajęcia, które polegało na wycieraniu zakrwawionych narzędzi i wrzucaniu ich naprędce do torby.
- Powinniśmy się stąd zwijać, nie sądzisz? - zagadnął, gdy skończył. - Jeśli ktoś nas w takim stanie zobaczy, może być dosyć nieciekawie.
Wincenty przyznał mu rację, bo faktycznie, zostanie nakrytym przez jakiegoś przypadkowego przechodnia, który narobi wystarczająco wiele rabanu, by ściągnąć gliny, nim zdążyliby go uciszyć, było ostatnim, na co miał w chwili obecnej ochotę. Zwłaszcza że wyjątkowo bardzo nie uśmiechało mu się w tym momencie bieganie.
Pozwolił więc pomóc sobie wstać i opierając się na ramieniu wampira, wyszedł chwiejnym krokiem wraz z nim z zaułka, upewniwszy się przedtem, że zapięty płaszcz na pewno ukrywa wszystkie ślady tej małej potyczki - zwłaszcza krew. Szli w miarę powoli, starając się trzymać mniej uczęszczanych uliczek i zwracać na siebie jak najmniej uwagi, co wcale nie było takie łatwe.
- A czy ja mogę wiedzieć - zagadnął w pewnym momencie Wincenty, chcąc jakoś przerwać ciszę, która między nimi zapadła - dlaczego istota taka jak wampir postanowiła zająć się żonglowaniem na ulicy? Nie zrozum mnie źle, bardzo proszę, po prostu zawsze myślałem że wolicie raczej innego rodzaju rozrywki...
<Rei? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz