Darcy przysiadł na jednym z krzeseł ustawionych przy niewielkim stoliku
kuchennym, zupełnie jakby nie był do końca pewien, czy z jakiegoś
nieznanego mu na chwilę obecną powodu nie powinien jednak przypadkiem
pozostać w pozycji stojącej. Obserwował współlokatorkę zajmującą się
lodówką i jej marną zawartością.
- Nie, nie, dziękuję - odparł szybko, pozwalając sobie na blady, jakby skruszony uśmiech. - Już jadłem. Ale ty sobie nie żałuj.
Przez dłuższą chwilę czuł wyrzuty sumienia, że nie zostawił wczorajszego spaghetti dla Margaret; z pewnością była znacznie bardziej zmęczona i głodna, a on mógł się bardzo łatwo obejść bez ciepłej kolacji, zadowalając litrem herbaty i kanapką z serem i sałatą, którą jedna z jego podwładnych w porze lunchu zakopała w jego torbie z nadzieją, że nie zostanie zauważona. No ale cóż, mleko się już rozlało, nie było najmniejszego sensu nad nim płakać, prawda?
Jeszcze moment koczował na odrapanym już z lekka krześle, przyglądając się, jak Margaret robi sobie jajecznicę - czy też raczej jej składniki - i z pewnością wyglądał przy tym jakby w tak prozaicznej czynności, jaką było najzwyklejsze w świecie przygotowywanie ciepłej kolacji z jadalnych resztek, które jakimś cudem ostały się w niemal kompletnie zapomnianej przez świat i ogołoconej z pożywienia lodówce, nagle zauważył coś nadzwyczaj intrygującego. Dopiero gdy jajka, resztka wędliny i coś, co po zamknięciu prawego i przymrużeniu lewego oka wyglądało na nawet stosunkowo świeży szczypiorek wylądowało na patelni, Darcy przypomniał sobie nagle, że przecież ma jeszcze raport z ostatniego tygodnia do napisania. Czym prędzej mruknął więc coś, co w zamierzeniu miało zabrzmieć jak "zaraz wracam" i ewakuował się z kuchni.
Zalęgnięcie się w kącie kanapy z zagrzanym już nieco od spodu laptopem na kolanach i skończenie wszelkich formalności, jakie co każde siedem dni stawiało przed nim szefostwo, zajęło mu niemal pół godziny. Margaret w tym czasie zdążyła najwyraźniej zmieść cały talerz jajecznicy i wspaniałomyślnie zrobić herbatę nie tylko sobie, ale i swojemu roztrzepanemu współlokatorowi.
- Kochana jesteś, dziękuję - Darcy posłał jej jeden ze swoich z lekka zawstydzonych uśmiechów, z niekłamaną wdzięcznością przyjmując kubek i w tym samym czasie drugą ręką zamykając laptop, który już w następnej chwili wylądował bezpieczny na stoliku do kawy. - Hakerzy uwielbiają ostatnio nasze serwery i dostarczają mi masy papierkowej roboty, ale szef pewnie właśnie otwiera maila ze świeżo skończonymi protokołami, więc teraz mogę z czystym sumieniem poobijać. Masz może ochotę na seans starego, dobrego science-fiction?
<A więc Star Trek.>
- Nie, nie, dziękuję - odparł szybko, pozwalając sobie na blady, jakby skruszony uśmiech. - Już jadłem. Ale ty sobie nie żałuj.
Przez dłuższą chwilę czuł wyrzuty sumienia, że nie zostawił wczorajszego spaghetti dla Margaret; z pewnością była znacznie bardziej zmęczona i głodna, a on mógł się bardzo łatwo obejść bez ciepłej kolacji, zadowalając litrem herbaty i kanapką z serem i sałatą, którą jedna z jego podwładnych w porze lunchu zakopała w jego torbie z nadzieją, że nie zostanie zauważona. No ale cóż, mleko się już rozlało, nie było najmniejszego sensu nad nim płakać, prawda?
Jeszcze moment koczował na odrapanym już z lekka krześle, przyglądając się, jak Margaret robi sobie jajecznicę - czy też raczej jej składniki - i z pewnością wyglądał przy tym jakby w tak prozaicznej czynności, jaką było najzwyklejsze w świecie przygotowywanie ciepłej kolacji z jadalnych resztek, które jakimś cudem ostały się w niemal kompletnie zapomnianej przez świat i ogołoconej z pożywienia lodówce, nagle zauważył coś nadzwyczaj intrygującego. Dopiero gdy jajka, resztka wędliny i coś, co po zamknięciu prawego i przymrużeniu lewego oka wyglądało na nawet stosunkowo świeży szczypiorek wylądowało na patelni, Darcy przypomniał sobie nagle, że przecież ma jeszcze raport z ostatniego tygodnia do napisania. Czym prędzej mruknął więc coś, co w zamierzeniu miało zabrzmieć jak "zaraz wracam" i ewakuował się z kuchni.
Zalęgnięcie się w kącie kanapy z zagrzanym już nieco od spodu laptopem na kolanach i skończenie wszelkich formalności, jakie co każde siedem dni stawiało przed nim szefostwo, zajęło mu niemal pół godziny. Margaret w tym czasie zdążyła najwyraźniej zmieść cały talerz jajecznicy i wspaniałomyślnie zrobić herbatę nie tylko sobie, ale i swojemu roztrzepanemu współlokatorowi.
- Kochana jesteś, dziękuję - Darcy posłał jej jeden ze swoich z lekka zawstydzonych uśmiechów, z niekłamaną wdzięcznością przyjmując kubek i w tym samym czasie drugą ręką zamykając laptop, który już w następnej chwili wylądował bezpieczny na stoliku do kawy. - Hakerzy uwielbiają ostatnio nasze serwery i dostarczają mi masy papierkowej roboty, ale szef pewnie właśnie otwiera maila ze świeżo skończonymi protokołami, więc teraz mogę z czystym sumieniem poobijać. Masz może ochotę na seans starego, dobrego science-fiction?
<A więc Star Trek.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz