Po chwili gdy chłopak wszedł do gabinetu zadzwonił dzwonek. Musiałem iść na lekcje.
-Dobra chłopcy. Idziemy na dwór zagramy w piłkę nożną.- powiedziałem kierując się w stronę wyjścia na boisko. - Cennedy oraz Magellan wybierają składy ustawić się w szeregu. - odparłem będąc już na zewnątrz. Po chwili poczułem zapach chłopaka z, którym rozmawiałem już wcześniej. Pomachał w moją stronę z dokumentami w ręce. Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do swoich zajęć.
- 4:1 dla drużyny Magellan'a!- krzyknąłem. - Chłopcy, przerwa! Dokończymy ten mecz po przerwie. - czułem rosnące napięcie. Wraz z obiema drużynami ruszyliśmy w stronę szatni. Atmosfera nadal była napięta.
"Mogę się spodziewać tego, iż będzie jakaś akcja..." pomyślałem. Wzdychnąłem ciężko.
-Proszę pana...- usłyszałem głos jednego z uczniów.
-Tak? O co chodzi? - spytałem spokojnie.
-Nie chcę pana obrazić, ale ma pan ciekawy akcent... nie pochodzi pan z Chicago, prawda?
- Tak to prawda. Urodziłem się w Islandii, potem zamieszkałem w Tokyo. A! Mogę jeszcze dodać to, iż moja matka była japonką.
- Pan to ma super...- usłyszałem zaskoczony głos chłopaków. Przynajmniej po tym atmosfera trochę się rozluźniła.
-Dobra chłopcy. Idziemy na dwór zagramy w piłkę nożną.- powiedziałem kierując się w stronę wyjścia na boisko. - Cennedy oraz Magellan wybierają składy ustawić się w szeregu. - odparłem będąc już na zewnątrz. Po chwili poczułem zapach chłopaka z, którym rozmawiałem już wcześniej. Pomachał w moją stronę z dokumentami w ręce. Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do swoich zajęć.
- 4:1 dla drużyny Magellan'a!- krzyknąłem. - Chłopcy, przerwa! Dokończymy ten mecz po przerwie. - czułem rosnące napięcie. Wraz z obiema drużynami ruszyliśmy w stronę szatni. Atmosfera nadal była napięta.
"Mogę się spodziewać tego, iż będzie jakaś akcja..." pomyślałem. Wzdychnąłem ciężko.
-Proszę pana...- usłyszałem głos jednego z uczniów.
-Tak? O co chodzi? - spytałem spokojnie.
-Nie chcę pana obrazić, ale ma pan ciekawy akcent... nie pochodzi pan z Chicago, prawda?
- Tak to prawda. Urodziłem się w Islandii, potem zamieszkałem w Tokyo. A! Mogę jeszcze dodać to, iż moja matka była japonką.
- Pan to ma super...- usłyszałem zaskoczony głos chłopaków. Przynajmniej po tym atmosfera trochę się rozluźniła.
***
-Gdyby nie ty, my teraz by wygrywaliśmy! - usłyszałem krzyki po drugiej
stronie ściany. Czyżby Cennedy się z kimś kłócił? Postanowiłem
sprawdzić co się stało.
-Skoro niby jestem takim złym bramkarzem to może sam spróbujesz obronić, co?! A może się boisz?! W końcu ty cały czas próbujesz jej unikać! - Głosy stawały się coraz głośniejsze.
-Ty mały..!- Cennedy zaczął wymierzać odpowiedni kąt do zadania ciosu. Tuż przy twarzy jego 'ofiary' udało mi się złapać pięść Cennedy'ego.
-Cennedy. Przecież wiesz, że to był zwykły mecz. On i tak nie decyduje o twojej przyszłości. Dlaczego rzuciłeś się na kolegę?- zadałem pytanie. Położyłem swoją lewą rękę na ramieniu chłopaka
-Gdyby nie ten gnojek..!- chłopak popatrzył w podłogę i mocno zacisnął pięść. Po chwili uspokoił się i rozluźnił uścisk.
-Nigdy już tak nie rób i nie zwalaj winy na innych. Idziemy kontynuować mecz. - puściłem chłopaka i udałem się do wyjścia. Popełniłem błąd. W pewnym momencie Cennedy rzucił się na bramkarza. Tym samym rozwalając mu nos oraz nabijając siniaka pod okiem.
Podbiegłem do Cennedy'iego i go obezwładniłem.
-Weźcie chłopaka do gabinetu pielęgniarki.- powiedziałem surowym głosem. Kilku chłopaków pomogło wstać poszkodowanemu i udali się do pielęgniarki. Ruszyłem wraz z Cennedym w stronę gabinetu dyrektora.
-Chłopcy, idźcie do pani pedagog i powiedzcie jej o sytuacji.
Aaron? Dlaczego ja nie mam weny? ;-;
-Skoro niby jestem takim złym bramkarzem to może sam spróbujesz obronić, co?! A może się boisz?! W końcu ty cały czas próbujesz jej unikać! - Głosy stawały się coraz głośniejsze.
-Ty mały..!- Cennedy zaczął wymierzać odpowiedni kąt do zadania ciosu. Tuż przy twarzy jego 'ofiary' udało mi się złapać pięść Cennedy'ego.
-Cennedy. Przecież wiesz, że to był zwykły mecz. On i tak nie decyduje o twojej przyszłości. Dlaczego rzuciłeś się na kolegę?- zadałem pytanie. Położyłem swoją lewą rękę na ramieniu chłopaka
-Gdyby nie ten gnojek..!- chłopak popatrzył w podłogę i mocno zacisnął pięść. Po chwili uspokoił się i rozluźnił uścisk.
-Nigdy już tak nie rób i nie zwalaj winy na innych. Idziemy kontynuować mecz. - puściłem chłopaka i udałem się do wyjścia. Popełniłem błąd. W pewnym momencie Cennedy rzucił się na bramkarza. Tym samym rozwalając mu nos oraz nabijając siniaka pod okiem.
Podbiegłem do Cennedy'iego i go obezwładniłem.
-Weźcie chłopaka do gabinetu pielęgniarki.- powiedziałem surowym głosem. Kilku chłopaków pomogło wstać poszkodowanemu i udali się do pielęgniarki. Ruszyłem wraz z Cennedym w stronę gabinetu dyrektora.
-Chłopcy, idźcie do pani pedagog i powiedzcie jej o sytuacji.
Aaron? Dlaczego ja nie mam weny? ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz