Chicago. Spokojne miejsce porównując do Tokyo. Jeszcze nie dawno
siedziałam w japońskiej metropolii, a teraz jestem tu. Mój brat twierdzi
iż jest tutaj sporo wilkołaków, wampirów oraz ghuli.
Godzina 20:00. Wraz z moim bratem opuszczam lotnisko. Teraz moim jedynym marzeniem jest ciepłe łóżko...
To dziwne uczucie, kiedy ty idziesz już spać a wiele osób wraca dopiero z pracy lub do niej rusza. Nareszcie jesteśmy przy drzwiach. Mike szuka kluczy, po chwili jesteśmy w mieszkaniu.
-Cholerka...- przeklnęłam cicho.
-Miałem to samo na myśli... Chce mi się spać. Jutro idę do pracy, a my nie jesteśmy nawet w połowie rozpakowani...- Mike usiadł załamany.
-Wyciągnijmy materace i chodźmy spać... Zrobimy to jutro wieczorem... Teraz tylko pownośmy kartony... - Mike kiwnął lekko głową na znak tak i ruszył ze mną przed dom.
Nareszcie rozpakowani... Co za ulga...
-Mike... Mogę się jutro z tobą zabrać? Wysiądę przy ratuszu...- powiedziałam ostatkiem sił.
-Oke... Jutro kończę o 15... Branoc...- powiedział ziewając.
-Pasi w cholerę.... Branoc...
-To do zobaczenia o 15... Podejdę pod szkołę. Nie musisz już po mnie przyjeżdżać.- pomachałam bratu na pożegnanie. O 9 mam rozmowę kwalifikacyjną. Mam pracować jako kelnerka. Jak na początek może być. Udałam się w stronę restauracji w której mam pracować.
Uf... Wszystko w porządku... Dostałam tą pracę. Jeszcze dzisiaj będę na okres próbny. Z jednej strony dobrze, ale jakoś dziś mi się nie chce... Trudno się mówi...
Praca skończona, wszystko ok. Poznałam współpracowniczki. Wzięłam swoje rzeczy, po czym udałam się w stronę szkoły w której uczy mój brat. Cholerka jasna jeszcze dzisiaj czeka mnie rozpakowywanie... Nałożyłam na uszy słuchawki po czym spróbowałam się odprężyć. Znając swoje szczęście ja jednak po chwili już wpadłam na kogoś i zaliczyłam glebę.
Ktoś??
Godzina 20:00. Wraz z moim bratem opuszczam lotnisko. Teraz moim jedynym marzeniem jest ciepłe łóżko...
To dziwne uczucie, kiedy ty idziesz już spać a wiele osób wraca dopiero z pracy lub do niej rusza. Nareszcie jesteśmy przy drzwiach. Mike szuka kluczy, po chwili jesteśmy w mieszkaniu.
-Cholerka...- przeklnęłam cicho.
-Miałem to samo na myśli... Chce mi się spać. Jutro idę do pracy, a my nie jesteśmy nawet w połowie rozpakowani...- Mike usiadł załamany.
-Wyciągnijmy materace i chodźmy spać... Zrobimy to jutro wieczorem... Teraz tylko pownośmy kartony... - Mike kiwnął lekko głową na znak tak i ruszył ze mną przed dom.
Nareszcie rozpakowani... Co za ulga...
-Mike... Mogę się jutro z tobą zabrać? Wysiądę przy ratuszu...- powiedziałam ostatkiem sił.
-Oke... Jutro kończę o 15... Branoc...- powiedział ziewając.
-Pasi w cholerę.... Branoc...
-To do zobaczenia o 15... Podejdę pod szkołę. Nie musisz już po mnie przyjeżdżać.- pomachałam bratu na pożegnanie. O 9 mam rozmowę kwalifikacyjną. Mam pracować jako kelnerka. Jak na początek może być. Udałam się w stronę restauracji w której mam pracować.
Uf... Wszystko w porządku... Dostałam tą pracę. Jeszcze dzisiaj będę na okres próbny. Z jednej strony dobrze, ale jakoś dziś mi się nie chce... Trudno się mówi...
Praca skończona, wszystko ok. Poznałam współpracowniczki. Wzięłam swoje rzeczy, po czym udałam się w stronę szkoły w której uczy mój brat. Cholerka jasna jeszcze dzisiaj czeka mnie rozpakowywanie... Nałożyłam na uszy słuchawki po czym spróbowałam się odprężyć. Znając swoje szczęście ja jednak po chwili już wpadłam na kogoś i zaliczyłam glebę.
Ktoś??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz