Vivian od razu poznała mężczyzn idących w ich stronę. Modliła się w
duchu, żeby byli wystarczająco wstawieni aby jej nie poznać lub
przynajmniej nie naopowiadać czegoś Wincentemu. I wszystko by się udało,
gdyby Ash się nie odzywał, ale niestety, jak to pies musiał donośnie
zaszczekać na przechodzące postacie. Szczególnie, że z jednym z nich
miał niemiłe wspomnienia. Pare miesięcy temu Vivan była na grillu u
znajomych, na który został zaproszony rownież Lucas. Wzięła ze sobą Asha
i w pewnym momencie dosłownie na moment straciła go z oczu, a gdy się
odnalazł z raną na pysku okazało się, że chłopak rzucił w niego butelką
po piwie. Od tego czasu za każdym razem gdy tylko go mijała, Ash
dostawał ataku wściekłości i choć nigdy w życiu nikomu by nic nie zrobił
to zdarzało mu się skakać na niego, warczeć lub szarpać za ubrania. Na
jej nieszczęście mężczyźni ich zauważyli i zmienili cel swojej podróży.
Teraz była nim V i jej nowy znajomy.
- Vivian, słoneczko! - zawołał najwyższy i chyba najmniej pijany z nich,
Adam - Całe wieki cię nie widziałem! To twój facet? Skończyłaś już ze
spaniem z kim popadnie na imprezach?I tego właśnie się obawiała. Nie miała ochoty żeby jedyna normalna osoba jaką poznała w ciagu ostatnich kilku miesięcy miała o niej zdanie, że się puszcza. Bo wcale tak nie było. Wiadomo, alkohol i inne środki robią swoje, ale dziewczynie po prostu podobał się taki styl życia.
- Morda, gnoju - warknęła dziewczyna.
- Ojoj, groźna dziewczynka z ciebie - roześmiał się drugi - Adam dobrze gada. Nie pamiętasz tej cudownej nocy którą spędziliśmy razem w moim łożku? Może chciałabyś to powtórzyć?
Steve uśmiechał się zadziornie. Był zabójczo przystojny i strasznie pociągał Vivian, jednak w tej chwili miała ochotę jedynie porządnie przywalić mu w twarz. Wyciągnęła rękę, w której trzymała smycz rozjuszonego Asha w stronę Wincentego, a ten mocno ją chwycił. Zrobiła krok w stronę ciemnowłosego mężczyzny w dresie, który naprawdę chyba nie wiedział na co się pisze. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, choć dziewczyna była widocznie niższa i Steve musiał patrzeć na nią z góry.
- Albo się, kurvva, zamkniesz i łaskawie od nas odpierdolisz albo pogadamy inaczej - wysyczała przez zaciśnięte zęby, nerwowo poruszając palcami prawej dłoni.
- Mam się bać? Kochanie, tak cudownie krzyczałaś...
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo cios z ręki Vivian skutecznie posłał go na ziemię. Nie spodziewała się, że zdoła przewrócić prawie dwumetrowego faceta, ale widocznie alkohol nie pomógł mu ani w obronie, ani w zachowaniu równowagi.
- Co ty sobie kurvva wyobrażasz? - Lucas zbliżył się do dziewczyny i wskazał palcem na leżącego kolegę - A za to będziesz mu ssała po nocach.
- Pojebało cię i to konkretnie - prychnęła w odpowiedzi - A teraz albo sobie grzecznie pójdziesz albo skończysz jak Steve.
Odwróciła się na pięcie i podeszła do Wincentego, żeby wziąć od niego smycz. Słyszała jak Lucas mruczy jeszcze coś pod nosem ale nie miała ochoty dalej ciagnąć tej rozmowy, bo mogłoby się to naprawdę źle skończyć. I patrząc na ich obecny stan to bardziej dla nich, niż dla Vivian.
- To prawda? - zapytał Wincenty, gdy już trochę się od nich oddalili
Nie chciała odpowiadać. Choć sytuacja ta zdarzyła się stosunkowo niedawno i zrobiła to zupełnie z własnej woli to teraz poczuła się trochę jak dzivvka. Szczególnie, że Steve, będący w przeszłości obiektem jej westchnień potraktował ją strasznie przedmiotowo.
- Tak - mruknęła, wzięła głębszy oddech i kontynuowała - Fajny jest, byliśmy pijani i pewnie wiesz, że wtedy się nie myśli zbyt normalnie. Nie wiedziałam, że z niego taki gnojek.
<Wincenty?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz