- Co za mała, bezczelna szmata! - krzyczał Dave, z trudem łapiąc powietrze
Biegliśmy. W trójkę, ja i dwóch starszych ode mnie facetów, braci. Jeszcze chwile temu wszystko było w porządku, a teraz w każdym z nas dosłownie się gotowało. Dlaczego? Dziś rano zadzwoniła do Brada laseczka, dziewczyna jego dawnego znajomego że potrzebuje towaru, dosłownie od zaraz. Jako że akurat chłopakom się skończył to razem z wyższym i jednocześnie przystojniejszym z nich czyli Davem biegałam od rana po całym mieście w poszukiwaniu kogoś, kto będzie miał akurat 15 gramów marihuany na stanie. Tutaj, w Chicago trudno było znaleźć takie osoby. W Holandii prawie każdy tyle gdzieś miał. W domu, piwnicy czy w ogródku robiło się zapasy. No i jak już wszystko mieliśmy i spotkaliśmy się z nią w umówionym miejscu to ona najzwyczajniej w świecie zaczęła nam spierdalać z towarem. A my za nią. Dave przeklinał drąc się na cały głos choć mówiliśmy mu żeby się uciszył, to ją znajdziemy, ale on zawsze wiedział lepiej. W pewnym momencie zwolniliśmy. Wyraźnie widzieliśmy, jak złodziejka wbiega do ślepej uliczki. Szliśmy wolnym krokiem, bo wiedzieliśmy, że jest już nasza, a żadne z nas nie miało siły dalej biec. Cholernie trudno było mi złapać oddech, lata palenia robią swoje. Przesłuchiwaliśmy się jej wolnemu krokowi, bo uliczka była dość długa i miała dwa zakręty, więc nie mogliśmy jej obserwować.
- Jesteś już martwa, suko - wysyczał Brad
I w tym momencie kroki ucichły. Usłyszeliśmy tylko głuche uderzenie o ziemię. Czyżby się zmęczyła i straciła przytomność? To nawet lepiej, przynajmniej się nie będzie wyrywać. Przyspieszyliśmy kroku i po chwili ujrzeliśmy leżące na ziemi ciało dziewczyny. Kucnęłam przy nim i zaczęłam przeszukiwać kieszenie jej kurtki, żeby odebrać to, co nasze.
- Hej, V, czy tylko ja mam wrażenie, że ona jest jakoś nienaturalnie wygięta? - spytał Dave, przypatrując się leżącej na ziemi osobie
Dopiero teraz zwróciłam na to uwagę. Momentalnie odskoczyłam od martwego ciała dziewczyny, a moje ciało przeszedł dreszcz. Nie zemdlała. Ktoś skręcił jej kark!
- Nie chcę was martwić, ale ktoś kto to zrobił nadal tu jest. Uliczka ma tylko jedno wyjście - Brad jak zwykle jako jedyny trzeźwo ocenił sytuacje - Bierz co trzeba, mała, i się zwijamy. Nie lubię psychopatów.
Nagle usłyszeliśmy za plecami dźwięk, jaki wydaje kopnięta przez kogoś puszka. Jak na komendę odwróciliśmy się, a naszym oczom ukazała się wysoka, szczupła, cienista postać. Przeszły mnie dreszcze. W pierwszej chwili przemknęło mi przez myśl, że niekoniecznie jest to człowiek, ale zaraz wybiłam sobie to z głowy. Przecież to niemożliwe! Wampiry, wilkołaki i wszelkiego rodzaju zjawy nie istnieją! Choć w tej chwili byłam skłonna uwierzyć we wszystko. Stałam przecież w środku nocy, w ślepej uliczce z dwoma dilerami, z których jeden jest idiotą, a drugi tchórzem, martwym ciałem i mordercą. Czy to nie brzmi jak scena z horroru? Zapięłam powoli wszystkie kieszenie, nie spuszczając wzroku z nieznajomego i szturchnęłam Davea, żeby przygotował się do biegu. Już mieliśmy uciekać gdzie pieprz rośnie, żeby niepotrzebnie nie narażać się na jakiegoś świra polującego na młode kobiety w ciemnych zaułkach, gdy nagle...
<Ajk? Zostałeś psychopatą :3>
Biegliśmy. W trójkę, ja i dwóch starszych ode mnie facetów, braci. Jeszcze chwile temu wszystko było w porządku, a teraz w każdym z nas dosłownie się gotowało. Dlaczego? Dziś rano zadzwoniła do Brada laseczka, dziewczyna jego dawnego znajomego że potrzebuje towaru, dosłownie od zaraz. Jako że akurat chłopakom się skończył to razem z wyższym i jednocześnie przystojniejszym z nich czyli Davem biegałam od rana po całym mieście w poszukiwaniu kogoś, kto będzie miał akurat 15 gramów marihuany na stanie. Tutaj, w Chicago trudno było znaleźć takie osoby. W Holandii prawie każdy tyle gdzieś miał. W domu, piwnicy czy w ogródku robiło się zapasy. No i jak już wszystko mieliśmy i spotkaliśmy się z nią w umówionym miejscu to ona najzwyczajniej w świecie zaczęła nam spierdalać z towarem. A my za nią. Dave przeklinał drąc się na cały głos choć mówiliśmy mu żeby się uciszył, to ją znajdziemy, ale on zawsze wiedział lepiej. W pewnym momencie zwolniliśmy. Wyraźnie widzieliśmy, jak złodziejka wbiega do ślepej uliczki. Szliśmy wolnym krokiem, bo wiedzieliśmy, że jest już nasza, a żadne z nas nie miało siły dalej biec. Cholernie trudno było mi złapać oddech, lata palenia robią swoje. Przesłuchiwaliśmy się jej wolnemu krokowi, bo uliczka była dość długa i miała dwa zakręty, więc nie mogliśmy jej obserwować.
- Jesteś już martwa, suko - wysyczał Brad
I w tym momencie kroki ucichły. Usłyszeliśmy tylko głuche uderzenie o ziemię. Czyżby się zmęczyła i straciła przytomność? To nawet lepiej, przynajmniej się nie będzie wyrywać. Przyspieszyliśmy kroku i po chwili ujrzeliśmy leżące na ziemi ciało dziewczyny. Kucnęłam przy nim i zaczęłam przeszukiwać kieszenie jej kurtki, żeby odebrać to, co nasze.
- Hej, V, czy tylko ja mam wrażenie, że ona jest jakoś nienaturalnie wygięta? - spytał Dave, przypatrując się leżącej na ziemi osobie
Dopiero teraz zwróciłam na to uwagę. Momentalnie odskoczyłam od martwego ciała dziewczyny, a moje ciało przeszedł dreszcz. Nie zemdlała. Ktoś skręcił jej kark!
- Nie chcę was martwić, ale ktoś kto to zrobił nadal tu jest. Uliczka ma tylko jedno wyjście - Brad jak zwykle jako jedyny trzeźwo ocenił sytuacje - Bierz co trzeba, mała, i się zwijamy. Nie lubię psychopatów.
Nagle usłyszeliśmy za plecami dźwięk, jaki wydaje kopnięta przez kogoś puszka. Jak na komendę odwróciliśmy się, a naszym oczom ukazała się wysoka, szczupła, cienista postać. Przeszły mnie dreszcze. W pierwszej chwili przemknęło mi przez myśl, że niekoniecznie jest to człowiek, ale zaraz wybiłam sobie to z głowy. Przecież to niemożliwe! Wampiry, wilkołaki i wszelkiego rodzaju zjawy nie istnieją! Choć w tej chwili byłam skłonna uwierzyć we wszystko. Stałam przecież w środku nocy, w ślepej uliczce z dwoma dilerami, z których jeden jest idiotą, a drugi tchórzem, martwym ciałem i mordercą. Czy to nie brzmi jak scena z horroru? Zapięłam powoli wszystkie kieszenie, nie spuszczając wzroku z nieznajomego i szturchnęłam Davea, żeby przygotował się do biegu. Już mieliśmy uciekać gdzie pieprz rośnie, żeby niepotrzebnie nie narażać się na jakiegoś świra polującego na młode kobiety w ciemnych zaułkach, gdy nagle...
<Ajk? Zostałeś psychopatą :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz