Nieco się spieszyłem. Nieco... raczej bardzo! Wczoraj przypadkiem
znalazłem się na statku towarowym i późno wróciłem do domu. Nie ma o
czym opowiadać, po prostu byłem takim idiotą, że dałem się podejść
policjantom, a raczej agentom. Jeśli tak dalej pójdzie z tymi cholernymi
przemianami, skończę w laboratorium, gdzie będą mi przeprowadzać
bolesne eksperymenty, pobierać dane. A wszystko dla dobra nauki i
bezpieczeństwa ludzi.
Szedłem szybkim tempem i niecierpliwiłem się, gdy stałem na chodniku czekając na zielone światło dla przechodniów. Praktycznie jestem spokojny, ale gdy chodzi tu o moją pracę, to nie zbyt. Już parę razy się spóźniałem, z czego klienci nie byli zadowoleni. A teraz natrafiła mi się okropna kobieta. Strasznie natarczywa i egoistyczna. W głowie ciągle miałem tą myśl, że za nim tam dojdę, ona zrezygnuje. Byłem z nią omówiony na sesje zdjęciową, na tle miasta i takie tam.
W końcu zamigotał zielony kolor i usłyszałem pisk opon, gdy auta się zatrzymywały po kolei, tworząc jedną długą kolejkę, jak to bywa w dużych sklepach, galeriach. Zacząłem iść, a raczej prawie biec. Przestałem zwracać na cokolwiek uwagę, przez co wpadłem przypadkiem na jakiegoś człowieka. Gdy chciałem wypowiedzieć szybkie przeprosiny, jakiś mężczyzna złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
Nieco się wystraszyłem, w końcu to było takie... znienacka. Chwilę nie zwracałem na ludzi uwagę, a już ktoś zwrócił na mnie. I to zbyt mocno. Oczywiście sam dostałem przeprosiny od niewidomej, która przepraszała za swojego towarzysza. Gdy chłopak mnie puścił, pomasowałem miejsce, ponieważ jego uścisk nie był wcale taki słaby. Przyjrzałem mu się nieco. Był to nie wiele wysoki dwudziestolatek, dobrze umięśniony. Miał błękitne oczy oraz... zielone?... włosy. Było to nieco dziwne, ale nie miałem czasu się zastanawiać nad sensem czegokolwiek. Na twarzy miał delikatny zarost, który dodawał mu parę lat. Miał ostre rysy twarzy oraz... takie... sam nie wiem. Zwierzęce? To chyba by było najtrafniejsze porównanie. Miał dość jasną skórę, nie opaloną i nie bladą. Na początku patrzył na mnie spod byka, ale teraz jego twarz złagodniała.
- To ja przepraszam - pomachałem nerwowo dłońmi. - Mogłem patrzeć - oznajmiłem, po czym nie czekając już na żadne słowa po prostu pobiegłem trzymając swój aparat na szyi. Musiałem zdążyć, zostało mi tylko pięc minut, a miałem jeszcze parę metrów do pokonania. "Gdybym kontrolował wilkołaka, było by łatwiej" stwierdziłem w myślach. Właśnie... wilkołak... zwierzęce rysy... ten zapach... Coś czułem, że go jeszcze spotkam.
<Marek?>
Szedłem szybkim tempem i niecierpliwiłem się, gdy stałem na chodniku czekając na zielone światło dla przechodniów. Praktycznie jestem spokojny, ale gdy chodzi tu o moją pracę, to nie zbyt. Już parę razy się spóźniałem, z czego klienci nie byli zadowoleni. A teraz natrafiła mi się okropna kobieta. Strasznie natarczywa i egoistyczna. W głowie ciągle miałem tą myśl, że za nim tam dojdę, ona zrezygnuje. Byłem z nią omówiony na sesje zdjęciową, na tle miasta i takie tam.
W końcu zamigotał zielony kolor i usłyszałem pisk opon, gdy auta się zatrzymywały po kolei, tworząc jedną długą kolejkę, jak to bywa w dużych sklepach, galeriach. Zacząłem iść, a raczej prawie biec. Przestałem zwracać na cokolwiek uwagę, przez co wpadłem przypadkiem na jakiegoś człowieka. Gdy chciałem wypowiedzieć szybkie przeprosiny, jakiś mężczyzna złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
Nieco się wystraszyłem, w końcu to było takie... znienacka. Chwilę nie zwracałem na ludzi uwagę, a już ktoś zwrócił na mnie. I to zbyt mocno. Oczywiście sam dostałem przeprosiny od niewidomej, która przepraszała za swojego towarzysza. Gdy chłopak mnie puścił, pomasowałem miejsce, ponieważ jego uścisk nie był wcale taki słaby. Przyjrzałem mu się nieco. Był to nie wiele wysoki dwudziestolatek, dobrze umięśniony. Miał błękitne oczy oraz... zielone?... włosy. Było to nieco dziwne, ale nie miałem czasu się zastanawiać nad sensem czegokolwiek. Na twarzy miał delikatny zarost, który dodawał mu parę lat. Miał ostre rysy twarzy oraz... takie... sam nie wiem. Zwierzęce? To chyba by było najtrafniejsze porównanie. Miał dość jasną skórę, nie opaloną i nie bladą. Na początku patrzył na mnie spod byka, ale teraz jego twarz złagodniała.
- To ja przepraszam - pomachałem nerwowo dłońmi. - Mogłem patrzeć - oznajmiłem, po czym nie czekając już na żadne słowa po prostu pobiegłem trzymając swój aparat na szyi. Musiałem zdążyć, zostało mi tylko pięc minut, a miałem jeszcze parę metrów do pokonania. "Gdybym kontrolował wilkołaka, było by łatwiej" stwierdziłem w myślach. Właśnie... wilkołak... zwierzęce rysy... ten zapach... Coś czułem, że go jeszcze spotkam.
<Marek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz