niedziela, 2 października 2016

od Sophie - CD Abrana

Niechętnie zwlokłam się z łóżka i pokuśtykałam w stronę doktora. Po drodze podeszła do mnie Rosie i wręczyła kule. Nie, żeby były mi potrzebne, ale jednak trochę przyspieszyły drogę do gabinetu. Musiałam położyć nogę na specjalnej maszynie, która wykonała prześwietlenie.
- No, myślę, że już wszystko dobrze - uśmiechnął się Rodriguez. Wymusiłam lekki uśmiech, po czym wróciłam na salę.
- Dzwonić do taty? Niby po co? Przecież on się mną wcale nie interesuje, trzyma mnie przy życiu tylko po to, żeby babcia go nie zabiła. Tylko jej na mnie zależy, no i oczywiście Rose - pomyślałam i zamknęłam powieki. Leżenie w szpitalu już mi się sprzykrzyło, cieszyłam się, że jutro wrócę do domu.
 ***
- Do jutra Sophie! - pożegnała mnie przyjaciółka na schodach, stwierdzając, że nie umrę przechodząc przez ostatnie trzy stopnie bez niej.
- Do jutra! - posłałam jej sztuczny uśmiech i przekręciłam klucz w zamku. Otworzyłam drzwi i spokojnie zdjęłam buty. Po chwili usłyszałam kroki. I to nie były kroki sąsiada z góry ani jego psa. Słychać je było w MOIM mieszkaniu. A jak wiadomo od dawna, mieszkam sama. Rose właśnie zeszła po schodach na dół, więc kto mógł siedzieć w moim mieszkaniu?
- Sophie! Chodź - usłyszałam głos. Znajomy, ale skąd? Moje myśli powędrowały w głąb mojej głowy, do skarbnicy głosów, które słyszałam. Najpierw natknęłam się na Rosie, ale jak już mówiłam, ona jest na dole. Ostatnio słyszałam też...
- Doktor Rodriguez!? - wymsknęło mi się. Nie, to niemożliwe, co doktor mógłby robić w moim mieszkaniu? A jednak, to był on.

(Abran?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz