Było już późno i musiałam już wrócić do domu. Dałam chłopakowi na kartce
swój numer i wyszłam. Podziękowałam jego babci za przypilnowanie Star i
Kamiry, życzyłam miłego wieczoru i wyszłam. Zwierzaki patrzały na mnie
tak jakby chciały coś powiedzieć. Dzisiejsza noc była bardzo przyjemna.
Doszłam do swojego mieszkania. Od kluczyłam drzwi a Star i Kamira od
razu poszły do swoich legowisk. Przemyłam twarz, związałam włosy w
kucyka, przebrałam się w pidżamę i poszłam spać.
- Czy nic ci nie jest? - Spojrzałam się na niego. Zmartwiłam się tym, a jeszcze bardziej gdy zauważyłam krew.
- Patrzcie jaka słodka dziewczynka przyszła - Odezwał się czarnoskóry. - Chłopcy czy nie chcielibyście tej małej spróbować - Podeszli do mnie, a ja spojrzałam się na nich.
- Ej mała! Nie chciałabyś gdzieś z nami iść? - Spytał drugi.
- Wybaczcie chłopcy, ale nie - Odparłam. - Wiecie nie lubię osób które krzywdzą innych i w dodatku myślą, że są silni, a tak na prawdę nie są - Uśmiechnęłam się lekko.
- O czym ty mówisz Różowa? - Zirytował się ten największy mięśniak.
- Bo wiecie nie lubię takich osób jak wy - Odpowiedziałam. On podszedł do mnie i chciał już uderzyć jednak ja odskoczyłam. Roy był gotowy do zaatakowania, jednak ja wyprzedziłam go i powaliłam tego największego na ziemię.
- Jak to jest możliwe? - Spytał się inny z pozostałej grupki.
- Przepraszam, że tak słabo tobą rzuciłam, ale nie chciałam, aby coś ci się stało. Pozdrów Ayaza od Różowej kotki. On będzie wiedział o kogo chodzi - Uśmiechnęłam się, a oni odeszli.
- Boli ciebie mocno? - Wyjęłam swoją chusteczkę i przyłożyłam do kącika ust. - Czy na pewno nic ci nie jest?
Roy??
***
Rano. Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Widząc godzinę wyparzyłam z
łóżka i szybko się przebrałam. Dałam jeść zwierzakom po czym szybko
poszłam do pracy. O mały włos, a bym się spóźniła. Przebrałam się w
uniform jaki musiałam mieć na sobie i wzięłam się do pracy. Szybko
minęła mi zmiana. Po zakończeniu pracy, poszłam na mały spacer za nim
wróciłabym do domu. Przechodziłam koło mostu. Usłyszałam znajomy mi głos
i od razu tam poszłam. Byłam pewna, że to głos Roy'a. Schodząc pod most
zobaczyłam grupkę chłopaków, a tuż obok nich Roy'a. Pobili go, a on jak
gdyby nigdy nic po prosu się podniósł i otrzepał. Podbiegłam do niego. - Czy nic ci nie jest? - Spojrzałam się na niego. Zmartwiłam się tym, a jeszcze bardziej gdy zauważyłam krew.
- Patrzcie jaka słodka dziewczynka przyszła - Odezwał się czarnoskóry. - Chłopcy czy nie chcielibyście tej małej spróbować - Podeszli do mnie, a ja spojrzałam się na nich.
- Ej mała! Nie chciałabyś gdzieś z nami iść? - Spytał drugi.
- Wybaczcie chłopcy, ale nie - Odparłam. - Wiecie nie lubię osób które krzywdzą innych i w dodatku myślą, że są silni, a tak na prawdę nie są - Uśmiechnęłam się lekko.
- O czym ty mówisz Różowa? - Zirytował się ten największy mięśniak.
- Bo wiecie nie lubię takich osób jak wy - Odpowiedziałam. On podszedł do mnie i chciał już uderzyć jednak ja odskoczyłam. Roy był gotowy do zaatakowania, jednak ja wyprzedziłam go i powaliłam tego największego na ziemię.
- Jak to jest możliwe? - Spytał się inny z pozostałej grupki.
- Przepraszam, że tak słabo tobą rzuciłam, ale nie chciałam, aby coś ci się stało. Pozdrów Ayaza od Różowej kotki. On będzie wiedział o kogo chodzi - Uśmiechnęłam się, a oni odeszli.
- Boli ciebie mocno? - Wyjęłam swoją chusteczkę i przyłożyłam do kącika ust. - Czy na pewno nic ci nie jest?
Roy??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz