Skoro nie wspólna kuchnia to co innego mogłoby ich łączyć? No cóż, może
kiedyś będzie jej dane się dowiedzieć, ale jest to rzecz bardzo wątpliwa
bo jak juz zdążyła zauważyć Wincenty nie był zbyt wylewnym człowiekiem.
Może w takim razie mogłaby mu powiedzieć czym się zajmuje? Niby tak,
ale w końcu przemycanie narkotyków to nie rzecz, którą można się chwalić
wszystkim na około. Bo co będzie jak potem ktoś komuś doniesie i
policja będzie próbować dowiedzieć się dla kogo Vivian to robi? Bardzo,
bardzo kiepsko.
- Można powiedzieć, że nie mam stałej roboty - powiedziała dziewczyna - Chociaż jak nadarzy się jakaś okazja to staram się dorobić.
- Rozumiem. Jesteś z Chicago?
- A co to, wywiad? - zapytała z uśmiechem.
Pierwszy raz odkąd Wincenty wpadł na nią w parku uśmiechnęła się. Nie czuła w nim zagrożenia i wiedziała, że nie jest idiotą, więc po prostu rozluźniła się trochę i zaczęła zachowywać bardziej naturalnie. Nawet jeśli to tylko jedna kolacja i nie będzie im dane spędzić więcej czasu razem, to przynajmniej trzeba dobrze wykorzystać ten czas. Miała jednak nadzieje, choć sama nie była tego świadoma, że znajomość z Wincentym będzie trwała nieco dłużej. Był naprawdę miłym i przystojnym facetem.
- Nie, zapytałem z czystej ciekawości. Nie musisz odpowiadać - odparł.
- Tylko żartowałam, wyluzuj trochę. Pochodzę z Holandii, a tutaj przyjechałam pare lat temu z bratem i tak nam się spodobało, że postanowiliśmy się zatrzymać.
Nie było to do końca prawdą, bo wyjazd był bardziej ucieczką od przeszłości i ojca-tyrana, ale nie widziała sensu opowiadania o tym w tej chwili. Wolałaby o tym zapomnieć.
- A ty? Mieszkasz tu od zawsze i zajmujesz się sprzedawaniem antyków, a po zmroku straszeniem bezbronnych dziewczyn w parku? - zaśmiała się blondynka
<Wincenty? :3>
- Można powiedzieć, że nie mam stałej roboty - powiedziała dziewczyna - Chociaż jak nadarzy się jakaś okazja to staram się dorobić.
- Rozumiem. Jesteś z Chicago?
- A co to, wywiad? - zapytała z uśmiechem.
Pierwszy raz odkąd Wincenty wpadł na nią w parku uśmiechnęła się. Nie czuła w nim zagrożenia i wiedziała, że nie jest idiotą, więc po prostu rozluźniła się trochę i zaczęła zachowywać bardziej naturalnie. Nawet jeśli to tylko jedna kolacja i nie będzie im dane spędzić więcej czasu razem, to przynajmniej trzeba dobrze wykorzystać ten czas. Miała jednak nadzieje, choć sama nie była tego świadoma, że znajomość z Wincentym będzie trwała nieco dłużej. Był naprawdę miłym i przystojnym facetem.
- Nie, zapytałem z czystej ciekawości. Nie musisz odpowiadać - odparł.
- Tylko żartowałam, wyluzuj trochę. Pochodzę z Holandii, a tutaj przyjechałam pare lat temu z bratem i tak nam się spodobało, że postanowiliśmy się zatrzymać.
Nie było to do końca prawdą, bo wyjazd był bardziej ucieczką od przeszłości i ojca-tyrana, ale nie widziała sensu opowiadania o tym w tej chwili. Wolałaby o tym zapomnieć.
- A ty? Mieszkasz tu od zawsze i zajmujesz się sprzedawaniem antyków, a po zmroku straszeniem bezbronnych dziewczyn w parku? - zaśmiała się blondynka
<Wincenty? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz