Wincenty spojrzał przelotnie na swoją towarzyszkę, po czym powiódł wzrokiem za Rothem, który akurat skończył obsługiwać ludzi przy stoliku po ich lewej i zmierzał właśnie do kuchni. Chudy i o atletycznej budowie, mężczyzna miał w sobie tę niespotykaną grację, zdradzającą, że jest kimś więcej niż tylko zwykłym przekwitającym powolutku kelnerem, któremu w życiu zawodowym nie wyszło i musiał zadowolić się pracą w podrzędnej knajpce. Gdyby nie fakt, że włosy przyprószone miał nieznacznie siwizną, ghul gotów byłby uznać, że czas zwyczajnie się dla niego zatrzymał.
- Znam - potwierdził Gauthier jakby z namysłem, odkładając widelec i sięgając po swoją szklankę z gazowanym napojem. Dokładnie przyjrzał się jej zawartości, nim uniósł ją do ust. - To Roth, zaufany przyjaciel właściciela lokalu. Praktycznie jego prawa ręka, mimo wszystko nie nadaje się w branży kulinarnej do niczego poza kelnerowaniem.
Umilkł, gdy kelner ponownie pojawił się w sali, niosąc tacę wyładowaną parującymi naczyniami różnej maści.
- Poznałem ich obu kilka lat temu, krótko po tym jak przyjechałem do Chicago. Łączyły nas głównie interesy - kontynuował po chwili ciszej niż przedtem. Nie chciał niepotrzebnie wzbudzać niepokoju w starych wspólnikach. - Niestety nie mogę zdradzić ci jego nazwiska, obraziłby się na mnie.
V rzuciła mu uważne spojrzenie spod lekko przymrużonych powiek, ewidentnie zastanawiając się nad czymś intensywnie.No cóż, miała pełne prawo mieć wątpliwości - zresztą bardzo słuszne - bo Wincenty nawet nie silił się na dyskrecję. Ba, był wręcz bardzo świadomy faktu, jak potwornie podejrzanie brzmi.
- Ty też zajmowałeś się branżą kulinarną? - zapytała.
- Nie. - Zaśmiał się, szczerze rozbawiony tą myślą. Może faktycznie byłby całkiem niezłym kucharzem? - Ale lepiej żebyś na razie nie wiedziała, co to było. Musi ci wystarczyć, że obecnie zajmuję się handlem antykami.
- W porządku.
- No, to może teraz ty opowiesz coś o sobie? - zaproponował. - O mnie było już chyba dość. Czym się zajmujesz, V?
<Vivian? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz