Na chłopaka, którego wpadłam miał ciemno brązowe włosy, które opadały mu
lekko na oczy. Nic mu się nie stało co mnie ucieszyło. Powiedzieliśmy
sobie nasze imiona po czym każdy z nas odeszło w swoją stronę. Dzień jak
każdy inny jednak wciąż po głowie chodził mi chłopak na którego
wpadłam. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale no cóż.
Do domu wróciłam po lekcjach i po zakończonej pracy. Byłam zmęczona, ale
pozostała mi ostatnia rzecz do zrobienia, a dokładnie mówiąc iść na
spacer z Star i Kamirą. Wzięłam smycz i przypięłam do ich obroży. Z
uśmiechem na pyszczku i z zadowoleniem wyszliśmy z domu. Skierowaliśmy
się tak jak zawsze do pobliskiego parku. Odpięłam smycz, a oni zaczęli
się bawić. Dzisiejszy wieczór należał do tych miłych. Na granatowym
niebie świeciły gwiazdy i księżyc, nie było ani jednej chmurki. Lekki i
miły wiatr delikatnie powiewał, a świetlików coraz to więcej przybyło.
Obejrzałam się do okoła, aby zobaczyć gdzie są moje pupile. Niestety ani
jednego nie było. Zaniepokoiłam się. Widząc ogon Star, od razu tam
pobiegłam. No i ponownie na kogoś wpadłam. Był to ni kto inny niż
wcześniej spotkany chłopak, Roy.
- Wybacz ponownie... - Spojrzałam się mu w oczy. Koło niego była sowa
jak i moje pupile. Wstałam szybko na równe nogi i wyciągnęłam mu dłoń. -
Pomóc ci? - Uśmiechnęłam się.
<Roy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz