Bał się stracić nieznajomego z oczu. Zawartość tej torby była dla niego
jedynym zarobkiem w tym czasie, jeśli by ją stracił, musiałaby znaleźć
inną pracę, a on w niczym innym nie jest dobry. Zresztą to jedyna rzecz,
jaką się nauczył - oprócz pisania i czytania oczywiście - kiedy był
dzieckiem, a na nowy sprzęt nie było go stać, musiałby sprzedać wszystko
co ma, a ma krótko mówiąc - niewiele. Jeszcze żeby tego było mało,
złodziej na swojej drodze musiał go pchnąć, a potem dopiero uciekać.
Przecież było by mu o wiele prościej wykorzystać jego nieuwagę i odejść
niespostrzeżonym. Ominęło by się zderzenia z nieznajomymi. Spojrzał
kontem oka na wysokiego mężczyznę biegnącego obok. Jego rozczochrane
włosy, których słomkowy kolor szczerze znalazł bardzo ciekawy, próbując
sobie przypomnieć, czy widział kogoś o takim odcieniu blondu. Jego nos
był płaski, wyglądający na pozbawiony chrząstki, który nadawał jego
smukłej, przystojnej twarzy unikalny wygląd. Od zawsze zdaniem chłopaka
ludzkie twarze były nudne, każda z nich do siebie podobna nie zwracająca
jego całej uwagi, ta jednak była inna. Nie dało się nie zauważyć, że
odcień skóry na pierwszy rzut oka idealnie równy bladości Reia. Przez
głowę przeszła mu myśl, iż owy pan również jest wampirem, co nie
zmieniało faktu, dlaczego także był w pogoni za złodziejem. Na pewno nie
biegnie w pogoń tylko z powodu zauważenia złodzieja, kiedy złapał i
zaczął uciekać z torbą przypadkowego żonglera. Pomijając fakt, że
dosłownie się na niego przewrócił, robiąc sobie z niego podpórkę, aby
nie znaleźć się na twardej ziemi. Powód mógł być taki sam jaki miał i
on, facet w czasie spaceru kradnie co mu tylko w ręce wpadnie. Wyglądał
na osobę spokojną, kompletną odmienność białowłosego, który pobiegłby za
złodziejem jedynie dla zabawy lub chęci wypicia jego krwi. Wszystko
wszystkim, ale krwiożercza natura nie pozwalała o sobie zapomnieć. Za
zwierzęcą za bardzo nie przepadał, tą ludzką uważa za o wiele słodszą i
sycącą. Szczerze powiedziawszy, miał już w głowie plan zrobienia z
uciekiniera swojego obiadu. Potem zdał sobie sprawę, że towarzyszący mu
mężczyzna mimo swojej chudej postaci, biegł bardzo szybko, bez problemu
doganiał wampira co jeszcze bardziej potwierdzało jego błędne myśli, na
które wytłumaczenie później znajdzie lub zapomni. Najprawdopodobniej
zapyta.
Spojrzał dokładnie przed siebie. Byli już blisko końca parku, gdzie nie było już tłumów ludzi, co bardzo ułatwiło im pogoń, w tamtej chwili mógłby zdać sobie sprawę, że nie ucieknie i się poddać. Ale tak nie zrobił, aż w końcu pogoń przeniosła się do miasta. Ku szczęściu białowłosego, zanim wbiegli na zatłoczoną ulicę, przestępca zdołał się gdzieś zadrapać, dzięki czemu mógł czuć zapach jego krwi, którą woń doskonale rozróżniał. Nie wspominając o torbie, która miała dobrze znany mu zapach truskawkowej oranżady, którą niechcący wylał i nie miał jeszcze okazji jej wyprać oraz starej gumy. Chcąc znać chociaż jedną odpowiedź na chodzące mu po głowie pytane, nie zważając na niestosowne do jakiejkolwiek rozmowy okoliczności, postanowił swojej ciekawości wygrać.
-Też ci coś ukradł, że tak za nim gonisz? - kiedy oczy mężczyzny wylądowały na nim, na twarzy Reia pojawił się lekki uśmiech.
<Wincenty? Zapalimy mu chyba ze dwa te znicze >
Spojrzał dokładnie przed siebie. Byli już blisko końca parku, gdzie nie było już tłumów ludzi, co bardzo ułatwiło im pogoń, w tamtej chwili mógłby zdać sobie sprawę, że nie ucieknie i się poddać. Ale tak nie zrobił, aż w końcu pogoń przeniosła się do miasta. Ku szczęściu białowłosego, zanim wbiegli na zatłoczoną ulicę, przestępca zdołał się gdzieś zadrapać, dzięki czemu mógł czuć zapach jego krwi, którą woń doskonale rozróżniał. Nie wspominając o torbie, która miała dobrze znany mu zapach truskawkowej oranżady, którą niechcący wylał i nie miał jeszcze okazji jej wyprać oraz starej gumy. Chcąc znać chociaż jedną odpowiedź na chodzące mu po głowie pytane, nie zważając na niestosowne do jakiejkolwiek rozmowy okoliczności, postanowił swojej ciekawości wygrać.
-Też ci coś ukradł, że tak za nim gonisz? - kiedy oczy mężczyzny wylądowały na nim, na twarzy Reia pojawił się lekki uśmiech.
<Wincenty? Zapalimy mu chyba ze dwa te znicze >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz