wtorek, 30 sierpnia 2016

od Wincentego - CD Vivian

- Przepraszam - powtórzył ghul z roztargnieniem, bardziej żeby powstrzymać nieznajomą przed odejściem, niż by wyrazić swoją skruchę, której tak w sumie nawet nie było. Potarł piekący policzek, na którym bez wątpienia wykwitał właśnie ślad jej ręki, całkiem widowiskowo odcinający się różem od jego bladej cery, i zmarszczył lekko ciemne brwi, nie bardzo będąc pewnym, co tak właściwie chce zrobić dalej. No ale cóż, skoro już się odezwał, to raczej nie wypada tak po prostu odejść, prawda?
Dziewczyna rzuciła mu ponaglające spojrzenie, splatając niedbale ręce na piersi, zupełnie jakby spodziewała się - nie, wymagała - od niego dalszego ciągu przeprosin. Była naprawdę ładna - piękna, gdyby ktoś pytał gustującego w jasnookich blondynkach Gauthiera o zdanie - a chociaż niska i szczupła, emanowała pewnością siebie, zupełnie jakby ten lekki zarys mięśni czynił z niej mistrzynię sztuk walki.  W pewnym momencie Wincenty mimowolnie zaczął wyczekiwać, aż zacznie przytupywać groźnie nogą ze zniecierpliwienia.
- Może to cię nie zdziwi, ale wcale nie miałem zamiaru na ciebie wpadać - powiedział, uznawszy, że może jednak lepiej nie nadwyrężać na razie jej cierpliwości. I to wcale nie tak, że chciałem cię zaatakować, dodał w myślach i uśmiechnął się, nieznacznie tylko unosząc kąciki ust. W sumie to, co powiedział, nawet nie było kłamstwem - faktycznie nie miał zamiaru na nią wpadać, a przynajmniej nie w ten sposób. Ale skoro już się potknął i sam sobie popsuł szyki, to nie było sensu drążyć tematu, ani tym bardziej tego kontynuować. No cóż, nawet profesjonaliście się przecież czasem zdarzy. - I naprawdę przykro mi z powodu twojego telefonu. Na pewno nie da się go jakoś naprawić?
- Trzeba mu tylko wymienić wyświetlacz. Chyba - mruknęła tamta w odpowiedzi, jakby zapominając, co przed chwilą krzyczała o wiszeniu nowego telefonu. No cóż, Wincenty przywykł już do tego, że pamięć ludzi często jest bardzo krótkotrwała, a także posiada tę zaskakującą zdolność polegającą na wymazywaniu zdarzeń, które w chwili obecnej są jej właścicielowi nie na rękę. Zresztą, pamięć ghuli za wiele się w tej kwestii od niej nie różniła.
- Mimo wszystko chyba powinienem ci to wynagrodzić - stwierdził i urwał, zawahawszy się na chwilę, czując, jak w jego głowie powoli odzywa się znajomy alarm. Przez moment gotowy był mu ulec i z marszu się wycofać, ale nim zrobił cokolwiek głupiego, zdołał odzyskać nad sobą pełną władzę, spychając narastający coraz szybciej niepokój w dalszą część umysłu. 
Nic się nie stanie, ofuknął się. Będziesz miał przecież pełną kontrolę nad wszystkim.  
Wiedział, że wcale nie, nie będzie. Nigdy nie można mieć pełnej kontroli, zwłaszcza igrając ze swym lękiem. Mimo wszystko postanowił zignorować głos rozsądku. Naprawdę nie chciał jeszcze żegnać się ze swoją nową znajomą, jakkolwiek miała na imię. 
- Co powiesz na kolację? - wypalił, nim jego rozsądna część ponownie dała radę dojść do głosu.

<Vivian? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz