niedziela, 28 sierpnia 2016

od Vivian

- KURWAAA! - rozległ się wrzask z sąsiedniego pomieszczenia
Vivian usłyszawszy krzyk swojego kumpla podniosła się z materaca i nieśpiesznie podążyła w stronę drzwi ukrytych pod schodami. Pokój ten będący kiedyś prawdopodobnie spiżarnią służył im za schowek, w którym składali wszystkie cenne rzeczy potrzebne do treningów. Otworzyła drzwi, zapaliła światło i ujrzała Bena, jej kilka lat starszego ciemnoskórego przyjaciela, który teraz leżał na podłodze, a wokół niego skakały różnego rodzaju piłki. Dziewczyna nie mogąc powstrzymać się od śmiechu oparła się o ścianę i złapała za brzuch.
- Naprawdę? Naprawdę przestraszyłeś się piłek? - zapytała próbując zachować powagę
Mężczyzna podniósł się z ziemi, demonstracyjnie otrzepał koszulkę i podniósł piłkę do koszykówki. Odbił ją kilka razy o ziemię, a potem wybuchnął śmiechem.
- W ciemności wyglądała groźniej, okej?
Ben był przystojny, to trzeba było mu przyznać. Ponad metr osiemdziesiąt, ciemne włosy, oczy i wyraźnie widoczne mięśnie w każdej części ciała. Stał tak teraz kilka centymetrów przed dziewczyną, która sięgała mu ledwie do klatki ubrany w spodenki i koszulkę na ramiączkach, która odsłaniała jego idealnie wyrzeźbione ramiona. Szalał za nią od dobrych kilku lat, ale zawsze była taka niedostępna.
- I co, liczyłeś na to, że nieustraszona Vivian przyjdzie ci z pomocą? - zapytała dziewczyna, mrużąc oczy i uśmiechając się uwodzicielsko
Położyła mu dłoń na karku przez co mężczyzna machinalnie schylił się i mogli patrzeć sobie teraz prosto w oczy. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów.
- Dokładnie na to liczyłem, V. - szepnał Ben
Chciał ją pocałować. Chciał, ale wiedział, że to mogłoby zniszczyć ich znajomość. Nie był typem faceta, który ugania się za każdą i myśli tylko o seksie. Wyobrażał sobie, jak chodzą na wieczorne spacery, oglądają wspólnie filmy i przyrządzają posiłki. Chciał, żeby była jego. Ale ona była inna. Nie bawiła się w związki. Każdy chciał być jej, każdy chciał ją mieć, a ona chciała tylko kilka gramów. I była szczęśliwa.
- A teraz na co liczysz, Benny?
Nie często tak do niego mówiła. Ostatni raz kiedy to się zdarzyło wylądowali w łóżku, u niego w domu, a później na podłodze i kilku innych miejscach. To był ten jeden, jedyny raz. Przyciągnęła jego twarz bliżej i już widziała, jak usta mężczyzny układają się do pocałunku. Musnęła delikatnie jego górną wargę swoją, a potem odsunęła się gwałtownie układając usta w kpiącym uśmieszku.
- W twoich snach.
Jednym ruchem przejęła piłkę, którą trzymał w dłoni i odbijając ją wyszła ze schowka. Ben uderzył pięścią w ścianę, przeklinając w duchu. Dlaczego właśnie ona, musi mieć tak pociągająco irytujący charakter? Dlaczego nie może być jak te wszystkie laski, które udało mu się zaliczyć w ciągu ostatniego miesiąca? Nie... Ona nie mogłaby być taka. Wtedy nie byłby w niej tak cholernie zakochany. Powstrzymując łzy, zgasił światło i poszedł do głównej sali w ślad za kobietą.
- Grasz ze mną? - zapytała blondynka, kiedy piłka wyrzucona przez nią w powietrze po raz kolejny zatańczyła na obręczy kosza i wpadła do środka
- Nie, muszę się zwijać, obiecałem chłopakom. - usłyszała w odpowiedzi
- No cóż, płakać nie będę.
A Ben wręcz przeciwnie. Kiedy tylko znalazł się na klatce schodowej, z jego oczu popłynęły łzy. I tak z mokrą twarzą, czerwonymi oczami i torbą treningową zmierzał po schodach na górę. A Vivian w tym czasie samotnie grała w koszykówkę, wsłuchując się w niezwykłą ciszę, którą przerywało jedynie rozchodzące się echo odbijanej piłki. Po jakimś czasie jednak jej się znudziło. To nie to samo co gra w dwóch drużynach, z dopingiem reszty chłopaków. Spakowała swoje rzeczy, ogarnęła sprzęt i wyszła z piwnicy, zamykając drzwi na klucz. Było już ciemno, kiedy przekraczała wielką, żelazną bramę kamienicy, która teoretycznie miała czynić jej mieszkańców bezpiecznymi. W praktyce jednak było całkiem inaczej. Nigdy nikt jej nie zamykał, nie było stróża, a dorobione klucze do zamków pozwalały wchodzić do środka praktycznie każdemu. Teraz tylko skręcić w prawo, przejść park i wkroczyć na osiedle, które choć niebezpieczne było jej miejscem od pięciu lat. Znała tam praktycznie każdego, wiedziała kto nieważne co by się działo stanie za nią murem, a do kogo lepiej nie zaczynać. Wiedziała też kto sprzedaje najlepszy towar, a kto handluje jakimś świństwem. Kiedy weszła do parku, jej ciało przeszedł dreszcz. Nie, nie bała się. Nie pierwszy raz była w tym miejscu o północy, ale gałęzie drzew rzucające cień na ścieżkę czyniły to miejsce obcym i nieco strasznym. Nie ma się czego bać, powtarzała w myślach, ale miliony oglądniętych horrorów robią swoje. Nagle między drzewami mignęła jej jakaś blada postać. Pewnie znowu dzieciaki uciekły z domów i urządziły sobie podchody w ciemnym parku. A przynajmniej wolała przyjąć taką wersję. Wizja siłowania się teraz ze złodziejem czy gwałcicielem nie była szczytem jej marzeń. Spokojnie dawała radę nie jednemu mężczyźnie, ale kilka godzin treningu i strach robią swoje. Vivian zaczęła powoli się uspokajać, ale wtedy coś uderzyło w nią z impetem, przewracając chudą istotę na ziemię. Upadek zamortyzowała torba treningowa, ale z jej łokcia i tak popłynęła smużka krwi. Momentalnie podniosła się z ziemi i zaczęła rozglądać za idiotą, który zafundował jej ten upadek. Nikogo jednak nie dojrzała, więc trochę skołowana otrzepała się i podniosła telefon, który również zaliczył spotkanie z ziemią. Poziom jej złości wzrósł jeszcze kilkukrotnie, kiedy okazało się, że cały wyświetlacz jest do wymiany.
- Wisisz mi, kurwo, nowy telefon! - wrzasnęła, choć sama nie wiedziała do kogo
Ktokolwiek to był musiał być jeszcze w pobliżu. Przynajmniej tak jej się wydawało, bo nawet najszybszy człowiek świata nie byłby w stanie opuścić parku tak szybko.
- Przepraszam.
Głos rozległ się tuż obok jej ucha. Ktoś kto stał za nią, tak szybko jak zdążył dokończyć to słowo, tak szybko oberwał pięścią w twarz. Jęknął i kucnął na ziemi, trzymając się za obolały policzek. A no tak, nie jest za przyjemnie oberwać kastetem w twarz.
- Hej, żyjesz?
Vivian szturchnęła go lekko kolanem, a nieznajomy wymruczał coś w odpowiedzi. Uznała to za potwierdzenie, więc odsunęła się od niego i czekała na wyjaśnienia, bo w końcu jej telefon był rzeczą świętą, a ten oto osobnik miał czelność go zniszczyć. Po chwili wstał, nadal rozmasowując twarz i spojrzał na stojącą przed nim o głowę niższą dziewczynę. Nie odzywał się, więc Vivian na nowo zaczęła się zastanawiać, czy jednak nie spotkała jakiegoś psychopaty. Już miała odwrócić się na pięcie, olać typka i po prostu wrócić do domu, kiedy ten się odezwał...

<Ktokolwiek? Najlepiej jakiś wampir, wilkołak czy inny stwór, bo ludzie tak nie zapierdalają xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz