środa, 31 sierpnia 2016

I'm just trying to work out these cards I've been dealt

 
Imię: Margaret
Nazwisko: Keane
Pseudonim/Przezwisko: Margie, Marge, rzadziej Gośka czy też Gosia. Albo Małgorzata.
Wiek:
24 lata
Data urodzenia:
3 sierpnia 1992
Płeć: Kobieta
Rasa: Człowiek
Pochodzenie: Rajcza, Polska
Status społeczny:
Mikrobiolog
Rodzina:


  • Jadwiga Keane, matka, 48 lat. Przebojowa i zawsze służąca reszcie rodziny wsparciem, choć już nieco zmęczona życiem kobieta, która na chwilę obecną prowadzi chyba najważniejszą - rzecz jasna, zaraz obok tej o życie swojego młodszego dziecka, która miała miejsce nieco ponad 21 lat temu - batalię w swoim życiu. Otóż, od około pół roku walczy z rakiem jajnika.
  • Cian Keane, ojciec, 54 lata. Irlandczyk z pochodzenia, który całe życie - prócz wakacji u dziadków w Irlandii i u teściów w Polsce - spędził w Anglii. Zapracowany i nieco roztrzepany, ale zawsze stawiający rodzinę na pierwszym miejscu. Zapalony hazardzista, a odkąd jego małżonka się o tym dowiedziała - a dokonała tego w pierwszy. roku ich małżeństwa, gdy Cian przegrał w karty ich nowiusieńkie auto - także ostatnia osoba, która miałaby mieć dostęp do rodzinnych oszczędności.
  • Carlie Keane, siostra, 21 lat. Świeżo upieczona nauczycielka historii, wciąż mieszkająca z rodzicami z racji drobnych problemów zdrowotnych. Spokojna, cicha i stanowcza, a mimo to dogadująca się świetnie z tak różną od siebie siostrą. Cała rodzina od zawsze chuchała na nią i dmuchała, uznając fakt, że w ogóle z nimi jest, za prawdziwy cud - a to dlatego, że Jadwiga miała poważny problem z donoszeniem ciąży; poronienie od osiemnastego tygodnia wisiało nad nią niczym czarne chmury. Carlie koniec końców urodziła się jako wcześniak, w dodatku z hemimelią obu dolnych kończyn - dystalnej części lewej nogi nie ma w ogóle, prawej nodze brakuje kości piszczelowej. Nie dziwne więc chyba, że całe życie jeździ na wózku inwalidzkim.
  • Maria Szczęska, 80 lat, babcia od strony matki. Taka stereotypowa babcia, co to nie pozwoli wnuczętom odejść od stołu wcześniej niż po trzeciej dokładce, a po każdej wizycie wysyła ich do domu z kilkunastoma słoikami przetworów różnej maści. Oprócz dwóch kotów mieszka z nią także kuzynka Margaret, Joanna.
  • Abraham Szczęski, dziadek od strony matki. Zmarł w wieku 55 lat, trzy dni przed narodzinami Margaret.
  • Ava i Cillian Keane, dziadkowie od strony ojca, kolejno 79 i 85 lat. Nie mniej nadopiekuńczy niż pani Szczęska; i to nie tylko w stosunku do swoich wnucząt - co roku na święta urządzają wielką wyprawę do Polski, bo "ta biedaczka Mary nie może zostać przecież sama". A faktu, że, jak co roku, wcale nie będzie sama, do wiadomości nie przyjmują.
Partner: Brak
Charakter:
Margaret od samiutkiego początku gdzieś się spieszyło; wciąż jej się zresztą spieszy i wątpliwe jest, by kiedykolwiek przestało - bo i czemu miałoby? Tyle jest przecież rzeczy do zrobienia, tyle do odkrycia, a człowiek ma na to wszystko raptem kilka dziesięcioleci, które w dodatku każą mu bezsensownie marnować na życie w smutnej, szarej monotonii, za którą, jeśli oczywiście uda mu się z niej wpierw wyrwać, czeka go brutalny i równie bezsensowny wyścig szczurów, który jeszcze szybciej zabierze mu jego bezcenne lata. Dlatego właśnie Keane nie lubi stać w miejscu, a tym bardziej dawać się porywać bezmyślnemu nurtowi. Usilnie próbuje iść pod prąd i stara się nie marnować czasu na rzeczy, które uważa za nieprzydatne. Wiecznie za czymś pędzi, z głową zadartą wysoko i ze wzrokiem utkwionym w swoim celu, nie patrząc ani za siebie, ani tym bardziej pod nogi, i mimo tego, że bardzo często się potyka, z właściwą sobie niezłomnością dalej uparcie dąży do osiągnięcia go. Cierpliwość ma jedynie do swoich badań; wszystko inne z reguły chce mieć zrobione najlepiej na wczoraj, nieważne jak. Jej uwaga ma niezwykłą wręcz zdolność do podziału; często zajmuje się kilkoma rzeczami na raz, nie bardzo przykładając się jedynie do tych, jej zdaniem, mało ważnych. Potrafi wykonywać szkice do swoich notatek, oczywiście zerkając co chwilę przez mikroskop, jednocześnie uzupełniając dokumentację i oglądając kolejny odcinek swojego ukochanego serialu, i zrobić to wszystko dobrze, unikając jakiejkolwiek pomyłki - czy to niepoprawnego przerysowania zawartości komórki bakteryjnej, błędu w ciągu cyfr, czy też literówki w którejś z nazw. Musi oczywiście chcieć, a z tym u niej różnie bywa, żeby nie mówić, że z reguły jest kiepsko... Teraz pewnie nasuwa się pytanie: co ktoś taki robi na stanowisku sekretarki samego dyrektora tak wielkiej firmy? Cóż, wbrew pozorom, to proste. Mimo swoich licznych wad, Margaret jednak mimo wszystko potrafi być odpowiedzialna, a nawet wykrzesać z siebie nieco charyzmy. Jej podzielna uwaga i bystry umysł znacznie ułatwiają jej pracę, a ta odrobina samozaparcia, która urodziła się w niej, gdy przez swoją ignorancję oblała egzaminy i musiała pożegnać się ze studiami, sprawia, że przykłada się do swoich nowych obowiązków niemal tak bardzo, jak do swoich własnych naukowych spraw. Nie oznacza to oczywiście, że zdobycie tej posady zawdzięcza jedynie swoim zaletom - o nie, szczęścia miała aż nadto. Tak jak zawsze z resztą, bowiem natura musiała jakoś nadrobić fakt, że obdarzyła Margaret zerowym instynktem samozachowawczym - Keane bowiem nie zauważy zagrożenia, dopóki się o nie dosłownie nie potknie. Dziewczyna jest w stanie zrobić wszystko "dla dobra nauki", a jej życiowym celem jest odkrycie nowego gatunku - choćby i owada, chociaż nie ukrywajmy, że ssak, względem jakiś gad, wyglądałby ładniej w CV. I nieważne, że żmije są jadowite; przecież ona tylko chciała gada przenieść ze ścieżki na trawę, żeby zdjęcie ładniej wyszło. A że ukąsił, to nic. Do wesela się przecież zagoi, o co tyle krzyku. Ale to tylko jej wolno ryzykować - nikomu innemu nie pozwoliłaby zbliżyć się do takiego węża chociażby na krok. W stosunku do swoich znajomych, a tym bardziej przyjaciół i rodziny, potrafi być bardzo opiekuńcza. Trzeba przy tym zaznaczyć, że Margaret jest z reguły przyjaźnie nastawiona do świata, a przy tym tolerancyjna i niezwykle wręcz ślepa jeśli chodzi o ludzkie niedoskonałości, i jeśli tylko nie zrobi się czegoś, co mocno wykroczy poza granice jej cierpliwości, jest się uznanym za prawie-przyjaciela. Bo tak naprawdę za prawdziwych, godnych zaufania przyjaciół uważa tylko kilka osób, a nawet i ich nie dopuszcza do swoich osobistych zapisków - to szczyt zaufania, którego nie osiągnął jeszcze nikt prócz Carlie, i nie zanosi się jakoś, by to się zmieniło. Temperament Margaret przypomina wulkan - możesz sobie robić, co tylko chcesz, a ona pozostanie spokojna, przynajmniej dopóki trzymasz się z daleka od krateru, już nie wspominając o wrzucaniu czegoś do jego wnętrza. Jeśli jednak popełnisz ten, nie ukrywajmy, całkiem pokaźny błąd, w najlepszym wypadku czeka cię chmura duszącego popiołu złożonego z ostrych słów, a w najgorszym... no cóż, wiadomo jak to było z Pompejami.
Aparycja: Nie można zrobić inaczej, jak tylko zacząć od bujnych, ognistorudych włosów do ramion, które są dumą i radością Margaret. Najczęściej nosi je rozpuszczone, dopasowując dokładnie do nich kolorystykę swoich ubrań, których znaczną część stanowią różnej maści swetry i sweterki. Jest stosunkowo wysoka - ma całe 171 centymetrów wzrostu - i szczupła w taki sposób, że o jakichkolwiek krągłościach praktycznie nie ma mowy. Jak na typowego rudzielca przystało, Margaret ma jasną cerę i zerowe zdolności do opalania, no chyba że garść nowiutkich piegów można uznać za opaleniznę, a o ile na jej twarzy można zobaczyć jedynie kilka - na całe szczęście - nierzucających się w oczy piegów, usadowionych trójkami bądź czwórkami na nosie, czole i policzkach, na jej ramionach i rękach są ich olbrzymie stada, których dziewczyna szczerze nienawidzi. Keane nie przywiązuje jakoś specjalnie wagi do makijażu - no i często nie ma też czasu go zrobić, nie ukrywajmy - zwykle ogranicza się więc do podkreślenia oczu, pomalowania rzęs i odrobiny różu na policzkach. Jej oczy natomiast to chyba jedyne, co nie zgrało się z włosami tak, jak powinno - zamiast zielonych, dostały się jej piwne przetykane złotem. No ale co poradzić. W końcu alleli, tak jak rodziny, się nie wybiera. 
Historia: Po pozornej poprawie, stan zdrowia Abrahama Szczęskiego znacząco się pogorszył - na tyle, że zaczęto spodziewać się najgorszego, które zresztą niedługo później nastąpiło. Jego przebywającej w Anglii, będącej w ostatnim miesiącu ciąży córce nie pozostało więc nic innego, jak tylko rzucić wszystko i wracać do kraju, by pożegnać ukochanego ojca. Zmarł on zaledwie kilka godzin po przyjeździe młodego małżeństwa, zdążywszy jeszcze zamienić z nimi kilka słów. Rodzina nie puściła Jadwigi na jego pogrzeb z obawy o dziecko; razem z nią w domu została jej kuzynka, by dotrzymać jej towarzystwa. Gdy jednak żałobnicy wrócili, zastali pusty dom. Początkową panikę skutecznie zażegnała leżąca na stole w kuchni kartka wyrwana brutalnie z książki kucharskiej, na której prócz tytułu owej książki napisane były dwa bardzo niewyraźne słowa: wody odeszły. I tak Margaret rozpoczęła swoją drogę zupełnie nie tam, gdzie powinna, skutecznie przy tym odwracając uwagę swojej rodziny od żałoby, a pobyt państwa Keane w Polsce przedłużył się o kilka kolejnych dni potrzebnych na upewnienie się, że z noworodkiem wszystko jest w porządku. Trzy lata później w równie widowiskowy sposób na świecie pojawiła się Carlie, skupiając na sobie całą uwagę bliskich i większą część domowego budżetu - trzeba było przecież przeprowadzić się do domu bez schodów, zakupić wózek inwalidzki i kilka innych, niezbędnych sprzętów. Mimo tej nowej, początkowo ciężkiej sytuacji Keanowie jakoś dawali radę wiązać koniec z końcem, żyjąc tylko nieco oszczędniej niż dotychczas. Nie obyło się też oczywiście bez drobnej pomocy ze strony rodziny. Czas szczęśliwego dzieciństwa mijał, a siostry kończyły kolejne szkoły, idąc zupełnie różnymi ścieżkami. Margaret dostała się na studia teriologiczne tylko po to, by po roku z nich zrezygnować na rzecz biotechnologii. Po ukończeniu studiów przeniosła się do Chicago, gdzie dobra znajoma z pierwszego kierunku załatwiła jej całkiem nieźle płatną pracę.
Inne:

  • Należy do Stowarzyszenia Badań Kryptozoologicznych.
  • Ma alergię na kokos w każdej postaci - wystarczy, że zje chociaż odrobinę, a cała puchnie i zaczyna mieć trudności z oddychaniem.
  • Jest także poważne uczulona na jad błonkoskrzydłych. Jeśli zostanie użądlona, nie ma szans, by obyło się bez pobytu w szpitalu.
  • Panicznie boi się krabów. Z tego też powodu nie wejdzie sama do morza głębiej, niż po pas. Nawet jeśli tym morzem jest Bałtyk.
  • Jej pupilem jest liściec, którego pieszczotliwie nazywa Jarzynką. Zawsze wyjmuje go z terrarium na czas pracy, żeby mógł rozprostować odnóża i powygrzewać się trochę pod lampką, a latem często zabiera go ze sobą na spacery. Nierzadko też zdarza się jej do niego mówić.
  • Jeśli chcesz powiedzieć na temat jej włosów coś, co nie będzie komplementem, lepiej w ogóle się nie odzywaj.
  • Nie znosi białej czekolady. Za zwykłą też zresztą jakoś szczególnie nie przepada.
  • Nie cierpi orzechów. Wyjątek stanowią fistaszki i pistacje - pod warunkiem, że są solone.
  • Może to nie dziwne, ale prócz angielskiego i francuskiego, którego podstawy zna jedynie dlatego, że musiała się go obowiązkowo uczyć w szkole (i, nie ukrywajmy, szczerze za to tej szkoły nienawidziła), zna także język polski. I to całkiem nieźle, bo chociaż trochę kaleczy wymowę, to jest w stanie z łatwością się z kimś po polsku dogadać.
  • Jest chrześcijanką opłatkowo-jajeczną.
  • W jej skromnym mieszkaniu nie sposób znaleźć książki traktującej o czymś niezwiązanym z zoologią, botaniką, czy anatomią. No, może prócz kilku o starożytnej Grecji czy Rzymie.
  • Przepada za grami pokroju Tomb Raider czy Assasins Creed, zdarza jej się też czasem zasiąść do Amnesii. Ale starymi, dobrymi Simsami też nie pogardzi.
  • Jest święcie przekonana, że stworzenia pokroju ngoubou czy mokele-mbembe istnieją naprawdę, i zamierza kiedyś ich istnienie udowodnić.
  • Uwielbia kawę, zwłaszcza tę zbożową.
Login/email: Katiś1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz