wtorek, 30 sierpnia 2016

Od Vivian - CD Wincentego

Mężczyzna wydawał się Vivan naprawdę dziwny. Wysoki, blady a do tego podejrzanie miły. Ale jakkolwiek by nie wyglądał, przed chwilą zostawiła na jego policzku wyraźny, czerwony ślad, więc nie wypadało tak po prostu odejść. Chociaż wypadało czy nie wypadało to zawsze najmniej interesowało dziewczynę, ale poznawanie nowych ludzi zazwyczaj okazywało się bardzo interesujące. Zrobiła krok w jego stronę, ale nieznajomy, jakby wystraszony, cofnął się nieco.
- Kolację? Z tobą? - zapytała kpiącym głosem - Przed chwilą rozjebałeś mi telefon, a teraz zapraszasz mnie na kolacje. Wiesz która godzina?
Podświadomie miała nadzieję, że jednak nie wycofa się z tej propozycji, bo przecież pójście na kolacje w środku nocy z poznanym przed chwilą kolesiem to świetny pomysł. Co z tego, że jeszcze chwilę temu myślała, że to jakiś morderca czekający na swoją ofiarę za drzewami.
- Jak nie chcesz, to wystarczy powiedzieć, może nie zaciągnę cię do żadnej ciemnej piwnicy - odparł mężczyzna zupełnie poważnie.
Po plecach Vivian przeszły ciarki. To miał być żart? Bo jeśli tak, to wyjątkowo straszny. Nie z takimi sobie już radziła, ale tamci zazwyczaj nie byli na to przygotowani, a jak powszechnie wiadomo atak z zaskoczenia jest zawsze najskuteczniejszy. Bo kto by pomyślał, że drobna blondynka mająca zaledwie 160 wzrostu ćwiczy sztuki walki i nosi przy sobie różne niebezpieczne narzędzia?
- Okej, chyba wolę tego nie sprawdzać. To gdzie idziemy? - mówiąc to znów się do niego przysunęła, ale zareagował tak jak poprzednio - No kurwa, przecież cię nie ugryzę!
Nieznajomy mruknął coś pod nosem, ale nie zbytnio zrozumiała jego słowa. Vivian pogrzebała w torbie i wyciągnęła z niej butelkę wody, a potem napiła się, jakby czekając na dalszy rozwój akcji. Było dopiero koło pierwszej, więc do rana zostało im jeszcze dużo czasu.
- Chyba wypada się przedstawić - odezwał się i powoli wyciągnął dłoń w jej kierunku - Wincenty.
Popatrzyła na jego rękę, później znów na niego i jak gdyby nigdy nic schowała z powrotem butelkę do torebki. Stojąc tak na środku ścieżki poczuła, że zaczęło się robić dość zimno, a ona miała na sobie jedynie legginsy i podkoszulek. Nadal czekała na odpowiedź na pytanie, które zadała chwilę temu.
- V, tyle ci wystarczy.

<Wincenty?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz