Bycie antykwariuszem naprawdę nie należy do zajęć dostarczających szczególnie dużo emocji. Polowanie na rzadkie przedmioty jest ekscytujące, owszem, podobnie zresztą jak znajdowanie kupców i dobijanie targu, o uzupełnianiu własnej kolekcji już nie wspominając.
Jednak nawet Gauthier musiał przyznać, że samo prowadzenie antykwariatu nie dostarcza zbyt wielu atrakcji; prócz kwitnięcia za ladą w oczekiwaniu na poważnych klientów i papierkowej roboty w standardowych dla niewielkich działalności ilościach, oferuje jedynie ścieranie zakurzonych półek i układanie ekspozycji, od święta dorzucając jeszcze wizyty ludzi proszących o pomoc w wycenie znalezionych przypadkiem na strychu wśród starych zdjęć rupieci po poprzednich lokatorach.
Mimo wszystko Wincenty uwielbiał tę monotonię niemal tak bardzo, jak głęboką ciszę panującą w antykwariacie. Odprężała go i uspokajała swoją trwałością, obietnicą, że jutro będzie dokładnie takie same, jak dzień dzisiejszy - o ile nie zechce czegoś z tym zrobić.
Nie mógł w pełni zapanować nad samym sobą, ale mógł przynajmniej łudzić się, że ma kontrolę nad swoją przyszłością. To jest już coś, prawda?
Wincenty kończył właśnie odświeżać zawartość jednej z przeszklonych, wiekowych gablotek przeznaczonych na cenniejsze i, rzecz jasna, delikatniejsze przedmioty, znajdujących się w głębi przypominającego mały labirynt sklepu, gdy cichy dźwięk dzwonka i stłumione skrzypnięcie starych, nadających się do wymiany zawiasów oznajmiły czyjeś przybycie.
Ghul zastygł w bezruchu i przez moment nasłuchiwał uważnie, wciąż dzierżąc w ręce gotową do działania seledynową szmatkę z bawełny, którą miał zamiar właśnie potraktować malutką pozłacaną pozytywkę, a potem spokojnie wrócił do poprzedniej czynności.
Z ogromnym - i dosyć dziwnym nawet dla niego samego - zadowoleniem przyjął fakt, że zamiast kolejnego krótkiego powitania, jakimi zwykle zaszczycali go stali klienci, czy też cichego, niepewnego "dzień dobry" kogoś, kto przyszedł tylko pooglądać z nudów stare rupiecie, bo akurat nie miał co ze sobą zrobić, usłyszał głos Dorana.
Cóż, chyba nudziło mu się bardziej, niż sądził.
- Nawet nie wiesz co tracisz - stwierdził, ponownie odsuwając pozytywkę na sam tył, gdy Sebastian wyłonił się spomiędzy regałów. Następnie cofnął się i przyjrzał swojej kompozycji krytycznym wzrokiem. - Myślisz, że z przodu prezentowała się lepiej?
<Oficjalnie nie znoszę tego początku. I faktu, że zajął mi dwa razy więcej czasu niż reszta posta. :')>